19 października 2012

Jedenaście



„Nie walcz z myślami, są silniejsze niż ty.(...) Jeżeli chcesz się ich pozbyć, musisz je zaakceptować.”
~Paulo Coelho; Walkirie

                Pod koniec dnia Verruca miała już serdecznie dość leżenia w łóżku. Zdołała już wszystkich przekonać, że da radę pojechać na koncert i nie będzie sprawiać problemu. Nie mogła sobie odpuścić. Praktycznie większość słonecznej oraz upalnej soboty spędziła w swoim pokoju, próbując się nie ruszać. Co chwila też wpadał ktoś w odwiedziny. Z samego rana do pokoju zawitała Rachel razem ze śniadaniem. Brunetka pochłonęła miskę płatków owsianych w kilka chwil. Przez cały poprzedni dzień praktycznie nic nie jadła. Rano stres ściskał żołądek, a później ból sprawiał, że zapomniała o jedzeniu.
Zaraz po Rachel przyszedł Niall, który potrzebował komuś się wygadać. Zaraz przed wyjazdem w trasę wrócił do swojej byłej dziewczyny. Wydawało mu się, że tego właśnie chce. Hailee miała być miłością jego życia. Teraz zaczął nabierać wątpliwości. Ten związek nie był dojrzały tak samo, jak Liama z Danielle. Horan ze smutkiem stwierdził nawet, że niemiałby większych oporów, by ponownie zdradzić swoją dziewczynę. Verruca nie była odpowiednią osobą do udzielania tego typu porad. Sama nie była nigdy w poważnym związku. Poprosiła Horana, by nie podejmował pochopnych decyzji. Hailee zgodziła się zaufać mu kolejny raz. Nie powinien tak łatwo się poddawać.
Po Irlandczyku pojawił się Harry. Jego warga nie była już tak spuchnięta. Ubrany był w czarne, jeansowe spodnie oraz koszulę w kratę. W takim wydaniu jeszcze nie widziała żadnego z muzyków. To razem z nim Verruca zaczęła planować w jakiej formie powinna pojawić się podczas koncertu. Głównym zadaniem było przekonanie Paula do tego pomysłu. Troszczył się o każdego z osobna. Nie lubił też, gdy jego podopiecznym cokolwiek się działo. Stanęło na tym, że Vanilov miała pojechać razem z całym zespołem w miejsce koncertu. W autokarze panowały odpowiednie dla niej warunki. Mogła rozłożyć się na kanapie.
Do wieczora pojawili się praktycznie wszyscy członkowie zespołu. Brakowało tylko jednego. Zayn nie przyszedł. Nie zajrzał nawet na krótką chwilę. Nie napisał głupiego smsa. Brunetka starała się ignorować słabe ukłucie w okolicach serca. Najwidoczniej nie była dla niego tak ważna, jak on dla niej. Musiała się z tym pogodzić mając nadzieję, że to było tylko chwilowe zauroczenie.
Na koncert Verruca zdecydowała się ubrać krótkie, czarne spodenki oraz białą bokserkę, którą dostała trzeciego dnia zajęć z zespołem. Miała nadrukowany z obu stron wielki napis „Directioner”. Trochę czasu zajęło zanim dziewczyna pojęła o co dokładnie z tym chodzi. Może po angielsku mówiła płynnie, ale nie rozumiała niektórych nowopowstałych wyrazów. Tego dnia Harry zapytał się, którego z nich lubi najbardziej. Wtedy wymigała się od odpowiedzi. Teraz nawet by się nie zastanowiła. Lubiła każdego na swój sposób.
Przed wejściem do hotelu czekał autokar oraz kilkadziesiąt dziewczyn, które liczyły na zdjęcia oraz autografy. Rosjanka patrzyła na to wszystko z bezpiecznej odległości. Bała się wejść w tłum. Louis czytał jej dzisiaj kilka wpisów na stronach internetowych. Ogólnie rzecz biorąc większość była nastawiona sceptycznie. Dziewczyna ma dopiero dwadzieścia lat! Niby jakim cudem może tworzyć dobrą choreografię dla tak fantastycznego zespołu?! (…) Jesteśmy prawie pewni, że Verruca Vanilov umawia się z jednym z wokalistów. Z całą pewnością to on załatwił dziewczynie tą pracę. A może ta cała sprawa z choreografką to tylko przykrywka? Nikt przecież nie słyszał, by One Direction poszukiwało kogoś na to stanowisko. Co się stało z poprzednią panią choreograf? (…) Uważam, że ta sprawa nie jest do końca jasna. Czy w Londynie brakuje dobrych tancerzy? Dlaczego zdecydowali się na jakąś Rosjankę? Za kogo ona się uważa?! I tak dalej. Tomlinson wyjaśnił zasmuconej Verruce, że przez tych ludzi przemawia jedynie zazdrość. Na świecie znalazłby się przynajmniej milion dziewczyn, które chciałby znaleźć się na jej miejscu. Problem polegał na tym, że większość była zdecydowanie za młoda. Louis stwierdził również, że z czasem sprawa ucichnie i już nikt nie będzie się zastanawiać nad tym, kim jest Verruca Vanilov i jakim cudem dostała taką pracę.
Niepewny uśmiech znikł z twarzy dziewczyny, gdy w hotelowym lobby pojawił się Zayn. Ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Verruca zauważyła, że mulat wygląda inaczej. Był bledszy, miał podkrążone oczy, które mrużył pod wpływem promieni zachodzącego słońca, które przedostawały się przez ogromne okno. Zagryzła dolną wargę, powstrzymując przy tym łzy. Nie dotrzymał słowa. To było bardziej niż oczywiste, że Zayn znów sięgnął po narkotyki. Verruca dorastała w otoczeniu, gdzie narkomani przewijali się co jakiś czas. Zdarzało się nawet, że ojciec opowiadał o konkretnych objawach pojawiających się przy narkotyzowaniu się. Chciała teraz podejść do Malika i jakoś nim wstrząsnąć, ale zabrakło jej siły. Pokręciła głową. To było jego życie. Mógł z nim robić co tylko chciał.
Drgnęła, kiedy czyjaś dłoń znalazła się na jej drobnym ramieniu. Przeniosła spojrzenie błękitnych tęczówek na Harry’ego. Jak zwykle szeroko się uśmiechał. Wspomniał coś na temat bluzki prawdziwej Directionerki, ale zignorowała tą uwagę. Powróciła do rzeczywistości dopiero, gdy chłopak pomachał dłonią przed jej oczami. Uśmiechnęła się przepraszająco. Nieczęsto się zdarzało, by nie zwracała uwagi na swego rozmówcę.
- Chyba powinnam z nim porozmawiać – Verruca wskazała głową Zayna, który nonszalancko opierał się o ścianę. Styles spojrzał na dziewczynę pytająco. – Nie zrozumiesz – westchnęła w dalszym ciągu próbując się uśmiechać.
                Vanilov podeszła powolnym krokiem do Malika. Zdawało się, że chłopak w ogóle nie zwraca na nią uwagi. To wcale nie ułatwiało zadania. W dodatku ból ponownie dawał się we znaki. Nie pomogła nawet podwójna dawna środków przeciwbólowych oraz nowy plaster rozgrzewający. Podparła ścianę, oddychając ciężko. Mulat przesunął na brunetkę orzechowe tęczówki.
- Vera…
- Cicho, nic nie mów – wycedziła Rosjanka między zębami. – Zawiodłam się na tobie, wiesz? Obiecałeś, że nie będziesz już sięgać po narkotyki. A ty znów bierzesz – mówiła ściszonym głosem, by przypadkiem nikt ich nie usłyszał. W dalszym ciągu miała nadzieję, że wystarczy Zaynowi przemówić do rozsądku. – Nie mogę dłużej udawać, że nie masz problemu. Mnie tak łatwo nie oszukasz.
- Ale ja… - Malik jęknął żałośnie zdając sobie sprawę z tego, że żadne wytłumaczenie w tej chwili nie ma sensu. – Mała, weź ty się ode mnie odczep – prychnął w końcu, posyłając Rosjance pogardliwe spojrzenie. – Za kogo ty w ogóle się uważasz, co?
                Stała z otwartymi ustami, nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet słowa. W jej oczach znów lśniły łzy. Były to łzy odrzucenia. A przecież czterdzieści osiem godzin temu siedzieli razem w pokoju, wtuleni w siebie, próbując zapomnieć o szarej i smutnej rzeczywistości. Czuła się bezpieczna w jego silnych ramionach. Usnęła słuchając, jak nuci pod nosem tylko mu znaną melodię. To on dodał Verruce otuchy, gdy spanikowała przed warsztatami tanecznymi. Więc co się zmieniło? Dlaczego tak nagle stał się zupełnie oschły, a w orzechowych oczach czaiła się jedynie obojętność?
Brunetka próbowała powiedzieć cokolwiek, ale wyszedł z tego jedynie cichy jęk. Mulat uśmiechnął się ironicznie, wymijając ją. Nie mogła dostrzec grymasu na przystojnej twarzy Malika, gdy znajdował się w niedalekiej odległości od wyjścia z hotelu. Nie widziała również zaszklonych oczu. Nie chciał się tak zachowywać, ale to było jedyne wyjście. Czuł, że jest zdecydowanie zbyt słaby na to, by porzucić uzależnienie. Tak, po raz pierwszy użył tego określenia. Był uzależniony i nie chciał rezygnować z tej drobnej przyjemności. Z drugiej strony była Verruca. Nie chciał jej ranić, a w obecnych okolicznościach było to nieuniknione. Zaynowi nie pozostało nic więcej, jak zniechęcić Vanilov do własnej osoby. Robił to dla jej własnego dobra.
- Rozmowa chyba średnio się udała – stwierdził Styles, otaczając dziewczynę ramieniem. – Weź ty się nim nie przejmuj. Teraz pewnie podenerwowany jest występem. Może później…
- Nie Harry. Powinnam zająć się własnymi problemami. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich – Verruca uśmiechnęła się smutno. – Powinnam być waszą choreografką, a nie przyjaciółką.
- Czasem można połączyć jedno z drugim – zauważył Harry, jednocześnie piorunując Zayna spojrzeniem. – Jesteś moją przyjaciółką i w żaden sposób tego nie zmienisz.
- Jesteś pewien? – Brunetka uniosła sceptycznie jedną brew. W zielonych tęczówkach chłopaka dostrzegła nieme pytanie. Pokręciła głową. To, że Zayn sprawił jej przykrość nie oznaczało, że powinna odgrywać się na Harrym. – Lepiej już jedźmy. Chyba nie chcecie spóźnić się na własny koncert, prawda?
- To właściwie by nie był pierwszy raz – Harry zaśmiał się cicho, po czym oboje ruszyli w stronę wyjścia z hotelu.

~*~
                Tłum głośno skandował dwa słowa. One Direction! Kilka tysięcy fanów czekało, aż piątka chłopaków pojawi się na scenie. Koncert odbywał się w auli California University. Z oficjalnych danych wynikało, że miejsce to może pomieścić nawet pięć tysięcy osób. Wszystkie bilety zostały wyprzedane już ponad pół roku temu. Najtańsze były po czterdzieści dolarów. Te najdroższe, gwarantujące wejście za kulisy, kosztowały po kilkaset. Jak się okazało, ceny nie zniechęcały zagorzałych fanek, które chciałby znaleźć się pod samą sceną w czasie koncertu. Większość z nich miała bogatych oraz wyrozumiałych rodziców. No i czemu tu się dziwić? One Direction dawało koncert w Los Angeles.
                Verruca nerwowo wyłamywała palce mając nadzieję, że ten ostatni miesiąc pracy przyniesie oczekiwane skutki. Miała nadzieję, iż dzięki dobremu występowi fani zaczną stawiać ją w dobrym świetle. Na razie nie wiedzieli jeszcze czego się spodziewać. Jeszcze przed wylotem z Londynu wydawało się, iż wszystko dopięte zostało na ostatni guzik. Kroki nie były zbyt trudne. Nie mogli ich zapomnieć przez tych kilka dni. Miała nadzieję, że Zayn nie będzie chciał przypadkiem zrobić jej na złość. Cokolwiek w niego wstąpiło – zdawało się, iż był zdolny do wszystkiego.
                Aulę wypełnił jednakowy krzyk rozradowanych fanek na widok zespołu One Direction. Cała piątka prezentowała się fantastycznie w dopasowanych garniturach, ułożonych fryzurach oraz z nałożonym make-upem. Wyglądali zupełnie inaczej niż na co dzień. Rosjance spodobała się ta inność. Po raz pierwszy była świadkiem tak niesamowitej przemiany. Nie ulegało wątpliwości, że pierwszy koncert jeszcze na długo pozostanie w jej pamięci.
                Po drugiej piosence znów odezwał się naderwany mięsień. Brunetka usiadła w miękkim, obitym sztuczną skórą fotelu. Skrzywiła się nieznacznie. Rachel już chciała przyjść z pomocą, ale Verruca machnęła ręką. Nie chciała kolejny raz sprawiać problemu. Musiała jakoś znieść ten ból. Sama przecież chciała przyjechać na koncert i być świadkiem debiutu swojego układu.
- Verruca Vanilov, cóż za miłe spotkanie – z głębokiego zamyślenia wyrwał brunetkę znajomy, niski głos. Odruchowo skuliła się w fotelu, szukając jego źródła. Stał przed nią z szelmowskim uśmiechem wykrzywiającym usta. W złotych tęczówkach nie czaiło się nic dobrego. Zdecydowanie już za długa grzywka opadała swemu właścicielowi na oczy. Ostre rysy twarzy dodatkowo podkreślał krótki zarost. Brunetka zdusiła w piersi cichy krzyk. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś ochroniarza lub Rachel. Nikogo nie było. Została zupełnie sama, bezbronna i przerażona.
- Daj mi spokój – wyszeptała, wczepiając palce w oparcie fotela. – Proszę, pozwól mi normalnie żyć.
- Twój strach sprawia mi przyjemność – mężczyzna zaśmiał się gardłowo. Po plecach brunetki przeszły ciarki. – Odczuwam satysfakcję z faktu, że się mnie boisz i musisz wiedzieć, że ta piątka frajerów tobie nie pomoże.
- Możesz mi grozić, ale ich – Verruca wskazała dłonią wejście na scenę – masz zostawić w spokoju.
- Och, nagle przestałaś się mnie obawiać? – Yankovitch skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Nic im nie zrobię, jeśli ty wrócisz ze mną do Rosji.
- Dlaczego to robisz? – Jęknęła cicho. – Dlaczego tak bardzo tobie na mnie zależy?
- Mam swoje powody – odpowiedział krótko. – Verruca, jeśli teraz opuścisz to miejsce razem ze mną to zapewniam, że żadnemu z twoich przyjaciół nie stanie się krzywda.
                Brunetka zerknęła na ekran niewielkiego telewizora, na którym również mogła obserwować cały koncert, ale z perspektywy fanów. Właśnie śpiewali tą piosenkę, do której było najtrudniej ułożyć kroki. W tej chwili nie pamiętała jej tytułu, ale cała piątka spisywała się wspaniale. Wyglądali na szczęśliwych. Znajdowali się w swoim żywiole. Prezentowali się z najlepszej strony, a widownia to doceniała. Czy Verruca była gotowa zniszczyć ich marzenia? Jeszcze przed miesiącem byłoby jej wszystko jedno. Teraz czuła, że po prostu nie stać ją na to. Ich marzenia stały się jej marzeniami. Ponownie przeniosła błękitne tęczówki na Yankovitcha. Uśmiechał się w okropny sposób. Zadrżała.
- Chodźmy – wyszeptała, podnosząc się z trudem z miejsca. Ból w dolnej części kręgosłupa w dalszym ciągu mocno dokuczał. Aleksiej zdawał się tego nie zauważać. – Chciałabym tylko zabrać swoje rzeczy z hotelu. Jestem do nich przywiązana.
- Sprawiasz same problemy – westchnął blondyn, przewracając bursztynowymi oczami. – Niech ci będzie. Dostaniesz ode mnie ekstra dziesięć minut.


***
Dziś mam dla Was trzy zaproszenia i wierzę, że zdecydujecie się chociaż zajrzeć:

8 komentarzy:

  1. Zayn strasznie mnie zdenerwował, kolejny raz udowodnił, że jest pieprzonym egoistą i, że nikt nie ma prawa się nim przejmować. mógł chociaż w delikatniejszy sposób przekazać Verucce, że nie chce jej pomocy. -.-
    jak Vera mogła pójść z tym facetem? rozumiem, że zależy jej na chłopakach i nie chce, aby coś im się stało, ale czy ona nie dba w żadnym stopniu o siebie? przecież jej może też coś grozić.
    wydaje mi się, że 1D szybko zareaguje na wieść o jej zniknięciu.
    rozdział jest świetny, ale nadal nie mogę przeżyć tego, jak zachował się Zayn. ten chłopak potrzebuje porządnego trzepnięcia w głowę!
    życzę weny i pozdrawiam!
    [heartless-boys]

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawiodłam się na Zaynie.. okazał się totalnym egoistą. Nie widzi, że Verucca chce mu pomóc? Że czuje coś do niego? Czy musi ją odrzucać? Wkurzył mnie swoją obojętnością... Na szczęscie Harry jest jej bliski i podtrzymuje na duchu. :)
    Szkoda, że Verucca nie myśli o sobie w jakimś stopniu. Tak bardzo zły jest ten gościu? Mam nadzieję, że chłopaki szybko zareagują na jej zniknięcie, a Zayn się opamięta i zrozumie, że Veruccca jest ważniejsze niż te świństwo. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet mi do głowy nie przyszło, że ona pójdzie z tym gościem! dosłownie, szczeka mi opadła do ziemi kiedy to przeczytałam. Zayn zachował się jak.. zapatrzony w siebie egoista.. chamstwo, aż zalewało przestrzeń wokół niego. za to Harry nadrabia swoją opiekuńczością. :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Dureń z Zayna! Ale ją olał ;O Czekam na następny! :) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś cudowna dziewczyno! Stworzyłaś postać Verrucy i dla mnie tak jakby istniała naprawdę! Utożsamiam się z nią. Dziękuję Ci za to opowiadanie, jest przepiękne. :*
    zapraszam do siebie: http://i-remember-yoou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja... Dla mnie genialne... Mam nadzieję, że szybko coś dodasz i że wybaczysz mi tak długą nieobecność na Twoim blogu... Brak komputera :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Spędziłam bite trzy godziny na czytaniu tej historii. Jest tak wciągająca! Podziwiam Twoją wyobraźnię, Twój styl pisania i talent do nadawania bohaterom takich odmiennych osobowości. Każdy ma swoją tajemnicę, przeżyli swoje. Zaintrygował mnie na przykład fragment, w którym opisywałaś spotkanie Nialla i Hailee. Wcześniej przeczuwałam, że to może z Danielle ją zdradził? Eleanor była niemałym zaskoczeniem. Przekazałaś mi tak wiele uczuć Zayna przez cały ten czas! To musiało być naprawdę trudne i przytłaczające. Bezpowrotnie utracić miłość życia... W dodatku nie mógł ot tak zniknąć, miał zobowiązania wobec przyjaciół, zespołu. W pewnym sensie nawet wobec siebie. Już miałam nadzieję, że skończy z nałogiem, kiedy Vera postawiła sprawę jasno. Nawiasem mówiąc historia dziewczyny jest przerażająca. Nie do wiary ile już przeżyła, ile się nacierpiała. Cała sprawa z Aleksiejem (już zdążyłam znienawidzić tego gościa), śmierć matki, która w dodatku była narkomanką, brudne interesy jej ojca. O jeny, że też ma w ogóle siłę by nie tyle to przetrwać, co w ogóle próbować żyć normalnie, jak gdyby nigdy nic. Zaczynam się o nią bać. I co się stanie z chłopakami, kiedy dowiedzą się (o ile dowiedzą się) że Verucca odeszła i to wcale nie z własnej woli? Ech.
    No cóż, żeby nie przeciągać (nawiasem mówiąc - wybacz, za długość tego komentarza, tak jakoś samo wyszło ^.^), uwielbiam tę historię, zakochałam się od samego prologu. Od razu wrzuciłam do linków (czego mam nadzieje nie masz mi za złe) no i nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dopiero wczoraj odkryłam to niezwykłe opowiadanie i jestem zachwycona. piszesz cudownie i profesjonalnie, wciągnęłam się niesamowicie. mam nadzieje ze to nie koniec i napiszesz jeszcze duzo rozdziałów, pozdrawiam i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga