„Rożni
ludzie mogą zapamiętywać to samo wydarzenie w zupełnie rożny sposób. To nie
znaczy, że ktoś pamięta je właściwie, a ktoś inny nie. Wspomnienia przypominają
fragmenty układanki. Dopiero kiedy zbierze się je wszystkie, można odtworzyć
całą historię.”
~Sara Dessen; Posłuchaj mnie…
Śniadanie
nie wyglądało tak, jak w Londynie. Za wyjątkiem Liama wszyscy byli ospali.
Niezwykłą trudność sprawiało im nawet przełykanie rozmokniętych płatków
kukurydzianych. Nawet blondyn tego poranka nie był w stanie patrzeć na
jedzenie. Jeśli o niego chodzi, to była rzecz niespotykana. Verruca zaczęła się
zastanawiać, czy przypadkiem nie jest na coś chory. Już raz widziała chłopaków
z zespołu na kacu, jednak zawsze Niall Horan był nienajedzony.
Ona
również nie była w stanie niczego przełknąć. Denerwowała się. Verrukę czekało
oficjalne spotkanie z fanami. W głównej mierze spodziewała się rozkrzyczanych
nastolatek, które nie będą przychylnym wzrokiem patrzeć na młodą panią
choreograf. Kiedy rano przeglądała Internet, natknęła się na kilka wzmianek na
swój temat. Rzecz jasna na razie nikt nie powiązał ją z zapleczem zespołu One
Direction. Fanki zastanawiały się, który z chłopaków może mieć aż tak słaby
gust, by umawiać się z kościstą brunetką. Nie przejęła się. Harry uprzedził, że
to wszystko może przybrać taki, a nie inny obrót. Verruca postanowiła przejść
do sprawy obojętnie. Najlepiej na nic się nie nastawiać, by później spotkać się
z miłym zaskoczeniem. Musiała również na szybko wymyślić jakąś banalną
choreografię. Jak na razie nie miała do tego głowy.
Po
ostatniej rozmowie z ojcem długo nie mogła dojść do siebie. Kolejny raz doszło
między nimi do ostrej wymiany zdań. Grigorij chciał sprowadzić córkę do Moskwy,
a zamiast tego wyjechała ona do Los Angeles. Nigdzie nie była bezpieczna.
Yankovitch w każdej chwili mógł ją namierzyć. Nie mówiąc już o tym z jaką
łatwością tego dokona, gdy zostanie przedstawiona jako choreografka zespołu One
Direction. W dalszym ciągu źle czuła się z myślą, że naraża na niebezpieczeństwo
nie tylko siebie. Trudno było przewidzieć, co tym razem wymyśli Aleksiej.
Ojciec ciągle powtarzał jaka to Verruca jest nieodpowiedzialna. Najgorsze było
to, że miał rację. A ona? Była zdecydowanie zbyt słaba, by to wszystko
udźwignąć. Chciała wrócić do Rosji dla dobra chłopaków. Przy ojcu miałaby
właściwą ochronę. Z drugiej strony nie mogła zostawić Zayna. Potrzebowali
siebie nawzajem.
Zanim
Harry zszedł do hotelowej restauracji, kręcił się przez krótką chwilę po
trzecim piętrze czekając na Louisa. Ich pokój mieścił się na samym końcu
długiego korytarza. Miał doskonały widok na dwie dziewczyny, które wsiadły do
windy odziane jedynie w krótkie spodenki oraz górę od bikini. Ponoć najlepiej
opalać się w porannym słońcu. Styles miał ochotę sprawdzić tą teorię, ale
obowiązki wobec zespołu wzywały. Do Los Angeles zawsze może wrócić w czasie
przerwy od koncertowania. Rozmyślając tak o wolnym czasie dostrzegł wychodzącą
z pokoju Verrukę. Serce kędzierzawego wywinęło kilka koziołków na jej widok.
Zamarło jednak, gdy zaraz za nią pojawił się Zayn. Ubrany dokładnie w to samo,
co miał podczas wczorajszej imprezy. Styles zacisnął dłonie w pięści. Już od
jakiegoś czasu wiedział, że tą dwójkę łączy coś więcej niż przyjaźń. Swego
rodzaju nić porozumienia. Nie przypuszczał, by się przespali. To nie było
podobne do Vanilov. Teraz pozostało Stylesowi pogodzić się z faktem, iż
brunetka nigdy się w nim nie zakocha. Po raz kolejny miał złamane serce.
~*~
Pierwsze
spotkanie z fanami miało odbyć się o godzinie dwunastej w Westfield Shopping
Center. Zanim jednak doszło do podpisywania płyt oraz rozdawania autografów –
chłopcy z zespołu udzielili wywiadu dla telewizji ABC, która była jednym z
licznych sponsorów trasy po Ameryce Północnej. Verruca przyglądała się wszystkiemu
zza kamery. Kolejny raz była zaskoczona tym, jak bardzo ta piątka potrafi się
zmienić. W dalszym ciągu potrafili żartować, dokuczali sobie, ale byli poważni.
Na każde pytanie odpowiadali pełnymi zdaniami. Praktycznie nic nie było w
stanie ich zaskoczyć. Udzielanie wywiadów mieli opanowane do perfekcji, chociaż
nie czuli się w tej roli dobrze. Męczyli się. Z ich oczu znikł radosny blask.
Harry co jakiś czas nerwowo spoglądał w stronę fanów znajdujących się za szybą.
Chciał już tam być. Podobnie z resztą, jak pozostali członkowie zespołu.
- Podobno macie dla nas jakąś
niespodziankę związaną z show podczas koncertu – wspomniała dziennikarka,
uśmiechając się przy tym szeroko w sposób sztuczny, opanowany niemalże do
perfekcji. – Czy zdradzicie o co chodzi? A może to tajemnica?
- Oczywiście, że nie – zapewnił Liam,
zerkając ukradkiem na Rosjankę. Dziewczyna nerwowo zagryzała wargi, próbując
ukryć zdenerwowanie. To w dalszym ciągu nie był jej świat i nie była pewna, czy
chce do niego należeć. Teraz jednak było zdecydowanie za późno, by się wycofać.
– Mamy nową choreografkę. Jest nią młoda, utalentowana Verruca Vanilov.
- A czy jest tutaj? Na razie wydaje się
być dość tajemniczą postacią i jestem pewna, że każdy chciałby dowiedzieć się o
niej czegoś więcej.
Rosjanka
odruchowo cofnęła się do tyłu. Jeśli przed chwilą była jedynie zdenerwowana, to
teraz powoli wpadała w panikę. Nigdy jeszcze nie udzielała wywiadu na żywo. W
sytuacjach stresowych zdarzało się również, że zapominała wielu angielskich
słów. Nie chciała pokazać się ze złej strony. Schowała spocone dłonie do
kieszeni luźnych, dresowych spodni. Czuła na sobie spojrzenie Harry’ego i
Zayna. Pokręciła głową na znak, że nie jest gotowa pokazać się całemu światu
już teraz. Zanim Liam zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwał się Styles.
Wytłumaczył że Verruca w chwili obecnej skupia się na warsztatach z fanami. Nie
wysłuchała jego odpowiedzi do końca. Odwróciła się i wybiegła z księgarni, w
której miał miejsce wywiad. W oczach miała łzy. Spanikowała. Do tej pory była w
stanie zapanować nad nerwami. Przecież zdarzało się, że występowała przed dużą
publicznością.
Wyszła
na ostatni poziom parkingu. Tutaj mogła odetchnąć świeżym powietrzem oraz
powstrzymać potok łez cisnący się do oczu. Oparła się o betonową barierkę. Gorące,
kalifornijskie słońce prażyło niemiłosiernie. To jednak była ostatnia rzecz, na
którą Verruca była w stanie zwrócić uwagę.
- Hej Vera – to był głos Zayna. Po
krótkiej chwili stała wtulona w jego pierś. – Wszystko w porządku?
- Nie bardzo – mruknęła cicho. –
Spanikowałam. Zwyczajnie tak… spanikowałam.
- To nic takiego. Każdemu się zdarza –
głos Malika dodawał otuchy. – Też się denerwowałem przed pierwszymi wywiadami. Z
czasem przywykniesz.
- Wątpię Zayn. To nie jest moje życie.
Nigdy się nie przyzwyczaję do tego, że ktoś śledzi każdy mój krok, a ludzie
piszą na różnych portalach o tym co zjadłam na śniadanie. Przy was stracę
prywatność. Co gorsza, narażam was na niebezpieczeństwo. Aleksiej tak łatwo nie
odpuści i dobrze wiem, że już obmyśla plan, by dorwać mnie waszym kosztem –
brunetka otarła szybko samotną łzę, która spływała po policzku. – Nie chcę was
stracić. Nigdy nie miałam aż tylu przyjaciół, którzy chcieliby się o mnie
troszczyć. Radziłam sobie sama i czasem myślę, czy nie zostawić wszystkiego po
staremu.
- Ucieczka nigdy nie rozwiąże problemu –
przypomniał Malik, gładząc dziewczynę po włosach. – Weź głęboki oddech, podnieś
głowę do góry i idź do przodu.
Na
parking wpadł zasapany Louis. Nie był w stanie złapać oddechu, więc jedynie
gestami dał znać, że czas najwyższy na spotkanie z fanami oraz warsztaty
taneczne. Verruca uśmiechnęła się niewyraźnie. Dręczyły ją wyrzuty sumienia.
Miała być pomocą dla chłopaków z zespołu, a zamiast tego oni pomagali jej.
Chciała się jakoś odwdzięczyć. Postanowiła zacząć od poprowadzenia tych
warsztatów w taki sposób, aby każdy uczestnik wyszedł z nich w pełni
zadowolony.
~*~
Po
czterech godzinach tańca Verruca praktycznie nie czuła nóg. Była przyzwyczajona
do długich oraz ciężkich treningów, ale były one zazwyczaj urozmaicone. Tutaj
co pół godziny pojawiała się nowa grupa nastolatek, chcących poznać tajniki
choreografii One Direction. Do znudzenia Rosjanka powtarzała jeden układ z
banalnymi krokami, które wymyśliła podczas zajęć z pierwszą grupą. Kilka
przejść, jeden obrót, przeplatanka. Nic skomplikowanego. Kiedy to wszystko
dobiegło końca, Verruca odetchnęła z ulgą. Przez cztery godziny nawet przez
chwilę się nie odprężyła. Ciągle pilnowała sztucznego uśmiechu na ustach.
Próbowała również nie wplatać zbyt wielu rosyjskich wyrazów, które zazwyczaj
towarzyszyły jej przy treningu. Zespół już zdążył się przyzwyczaić, ale to nie
z nimi miała teraz do czynienia.
Brunetka
usiadła wraz z butelką wody pod ścianą. Obsługa techniczna powoli rozłączała
sprzęt muzyczny. Miało im to zająć jeszcze kilkanaście minut, które Verruca
mogła wykorzystać na odpoczynek. Zdjęła sportowe buty, nogi ułożyła w zwykłym
szpagacie. Głęboki wdech. Wydech. Powtórzyła czynność kilka razy, próbując
oczyścić umysł z resztek stresu. Nie było aż tak źle.
- Och, tutaj jesteś – w sali pojawił się
Harry z nierozłącznym uśmiechem na ustach. – Jedziemy z chłopakami do hotelu,
by trochę odpocząć. Zabierasz się z nami?
- Jasne – Vanilov ochoczo kiwnęła głową.
Skorzystała z dłoni Stylesa, by podnieść się z podłogi. Towarzyszył temu
przejmujący ból w dolnej części kręgosłupa. Skrzywiła się. – Ała.
- Chyba trochę się nadwyrężyłaś –
zacmokał Harry, obejmując brunetkę w talii. – Wybacz, to nasza wina. Nie
powinniśmy proponować tych zajęć.
- Daj spokój, to przecież nic takiego.
Lubię tańczyć, więc ostatnie godziny były dla mnie czystą przyjemnością –
próbowała się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł grymas. Z każdym, kolejnym
krokiem było coraz gorzej. Po przebyciu kilku metrów ból był nie do zniesienia.
Przed oczami pojawiły się mroczki. Verruca zatrzymała się, po omacku odnajdując
ścianę. Oparła się o nią, oddychając ciężko.
W
tym samym czasie Malik przemierzał już ulice kalifornijskiego miasta. Los
Angeles nie odwiedzał po raz pierwszy. Nie był w stanie powstrzymać wspomnień,
które same wyszły z najciemniejszych zakamarków jego umysłu. To właśnie tutaj
świętował razem z Adrianną pierwszą rocznicę ich związku. Byli szczęśliwi. Nie
obawiali się pokazać razem z ulicy Miasta Aniołów. Nie obchodzili ich
paparazzi, czy fani. Zwyczajnie cieszyli się sobą w jednym z najpiękniejszych
miejsc jakie do tej pory dane im było zobaczyć. Zayn postarał się, by Ade
zapamiętała ten dzień na długo. Zabrał ją do jednej z luksusowych restauracji.
Tam, podczas kolacji, wręczył drobny prezent, który miał być symbolem ich
miłości. Była to srebrna bransoletka, do której można było doczepiać zawieszki.
Umieścił ich tam aż dwanaście. Każda symbolizowała jeden miesiąc oraz ważne
wydarzenie z ich wspólnego życia. Byli w sobie prawdziwie zakochani. Myśleli,
że resztę życia spędzą wspólnie. A wtedy sen się skończył.
Dotarł
do celu, chociaż nie było to łatwe. Kilka razy musiał pytać ludzi o drogę.
Teraz znajdował się w ciemnej, brudnej uliczce. Chociaż w centrum miasta
panował niemiłosierny upał, tutaj wiał chłodny wiatr. Malik skrzywił się. Nie
przepadał za takimi miejscami. Teraz już zaszedł zdecydowanie za daleko by się
wycofać. Potrzebował wspomagaczy, by przetrwać te dwa miesiące w Stanach.
Pamiętał o obietnicy danej brunetce. Nie chciał jej zawieść. Obiecał sobie, że
będzie brać tylko wtedy, gdy nie będzie narażony na spędzanie razem z nią
czasu.
Dotarł
do metalowych drzwi. Niepewnie zapukał w nie trzy razy. Otworzyły się po
krótkiej chwili. Zayn stał oko w oko z niskim, krępym mężczyzną, któremu
niezbyt dobrze patrzyło z oczu. Przełknął głośno ślinę. Mężczyzna uśmiechnął
się, ukazując przy tym ubytki w uzębieniu. Z kieszeni podartej kurtki wyciągnął
plastikową saszetkę, w której było dziesięć małych tabletek. Mulat pospiesznie
wydobył plik banknotów i wręczył go mężczyźnie.
- Dobrze się robi z tobą interesy –
wychrypiał mężczyzna, zamykając drzwi tuż przed nosem chłopaka.
Stał
tak przez blisko minutę, wpatrując się w tabletki. W końcu odetchnął z ulgą.
Wyciągnął jedno małe, białe szczęście i łyknął natychmiast.
***
Miło, że jednak ze mną jesteście.
Ja po tym tygodniu jestem tak zmęczona, że nawet sobie tego nie wyobrażacie!
JHWUYGF8YI3GUYI MISTRZ Z CIEBIE!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział, mam nadzieje, że w którymś z momentów Zayn przestanie brac.
OdpowiedzUsuńtekst tego gościa i moja szczęka obiła się o blat biurka.. :O ale nie, nie wydaje mi się, żebym coś źle przeczytała. jestem zaskoczona? w totalnym szoku jeżeli chodzi o akcję tego opowiadania? taak na 100% nie tego się spodziewałam. ale właśnie to jest ekscytujące! nie mogę się doczekać, by dowiedzieć sie o co chodzi z tymi tajemniczymi bólami Ver i ...Zaynem? mogę też powiedzieć, że dziękuję, że dopiero teraz (w 9 rozdziale) zdradzasz takie szczegóły i wplatasz tajemnice. jak to dobrze, że nie zaczęło się to od początku! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że nowy pojawi się niedługo :)
♥♥♥♥♥:*****
Cieszę się, że Zayn wspiera Verr kochany z niego człowiek, ale niestety zawiodłam się na nim, że ciągle bierze te świństwo. Coraz bardziej w to bagno się wciąga, cholera no!
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te bóle Verr czy to tylko spowodowane tymi warsztatami? Nie wydaje mi się... czekam na kolejny rozdział! :)
Uwielbiam twój styl pisania i czekam nn
OdpowiedzUsuń