„Kocham
cię. Będę cię kochał do dnia w którym umrę. A jeśli jest po tym jakieś życie,
to wtedy też będę cię kochał.”
~Cassandra Clare; Miasto Szkła
Święta
Bożego Narodzenia okazały się jeszcze bardziej śnieżne i mroźne, niż
przewidywali do synoptycy. Verruca przewróciła się na drugi bok, nie chcąc
wystawiać nosa spod ciepłej, puchowej kołdry. Została ona dostarczona na
specjalne zamówienie One Direction. Twierdzili, że im wszystkim może być zimno,
a przecież muszą dbać o swoje głosy. Dlaczego brunetka miała na tym nie
skorzystać? Sapnęła cicho zerkając na zegarek. Dochodziła godzina dziesiąta.
Nie wyglądało na to, by tego dnia ktokolwiek nosił się z zamiarem
wcześniejszego wstania i zejścia na śniadanie do hotelowej restauracji. Nic w
tym dziwnego. Poprzedniego wieczora zespół występował na koncercie
charytatywnym. Rozśpiewana piątka stwierdziła, że chce jeszcze pokazać na co
ich stać. Wsiadając do taksówki poprosili kierowcę, by zawiózł ich do jakiegoś
klubu karaoke. Jak się okazało po jakimś czasie – nie tylko oni mają talent.
Verruca, Danielle, Eleonor i Hailee tworzyły całkiem niezły zespół. Harry
stwierdził, że mogą spokojnie uchodzić za żeńską odmianę One Direction.
Brakowało tylko piątej wokalistki, ale to miała być jeszcze kwestia
dopracowania oraz odpowiednich przesłuchań. Na samo wspomnienie poprzedniego
wieczora na usta brunetki wkradał się szeroki uśmiech. Tylko jeden szczegół nie
pozwalał jej na pełnie szczęścia. Zayn. W dalszym ciągu uważała, że ignorowanie
jego osoby to najlepsze wyjście z sytuacji, w której się znaleźli. Nie mogła
już dłużej go kryć przed przyjaciółmi. Każdy dzień był istną męczarnią. Nikt
również nie powinien nawet pokusić się o stwierdzenie, że nieodzywanie się do
Malika było łatwe. Cierpiała wewnętrzne katusze, ale nie mogła złamać danego
sobie słowa.
Przerywając
swoje rozmyślania powoli podniosła się z łóżka. Ktoś musiał w nocy podkręcić
ogrzewanie, bo nie było tak zimno, jak poprzedniego poranka. Brunetka narzuciła
na swoje chude ramiona hotelowy szlafrok i opuściła pokój w nadziei, że
hotelowa obsługa pomyślała o dostarczeniu do apartamentu śniadania dla całej
dziewiątki. Z ulgą stwierdziła, że wózek stoi tuż obok stolika, który również
zapełniony był najróżniejszymi przysmakami. Żołądek dał o sobie znać burcząc
głośno. Mimowolnie Verruca przesunęła spojrzenie na prezenty pod choinką.
Powinni już zabrać się za ich rozpakowywanie, jak nakazuje bożonarodzeniowa
tradycja w krajach anglojęzycznych. Pakunki były nietknięte. Nie chcąc dotykać
niczego bez przyjaciół udała się do łazienki.
Prysznic pomógł pozbyć
się resztek snu. Chcąc dobrze prezentować się na śniadaniu Verruca zdecydowała
się założyć ciepłe rajstopy w szarym odcieniu, a do tego czerwoną sukienkę,
która sięgała połowy uda. Przeglądając się w lustrze stwierdziła, że wygląda
całkiem dobrze. Rzęsy pociągnęła czarną maskarą, uprzednio kreśląc na powiekach
eyelinerem cienkie linie. Efekt końcowy według Vanilov był do przyjęcia.
Gdy ponownie opuściła
swój pokój w salonie siedziała już większość zespołu, włączając w to ich
dziewczyny. Jedynie Niall dorwał się do jedzenia. Reszta czekała na otwarcie
prezentów. Rzecz jasna jako pierwszy w stronę pakunków rzucił się Louis odnajdując
te z jego imieniem.
Verruca otworzyła
pierwszą paczuszkę. Znalazła w niej ramkę ze zdjęciem. Jak Niall szybko
wytłumaczył była to fotografia przedstawiająca ich pierwsze, wspólne zajęcia.
Od Liama i Danielle dostała komplet srebrnej biżuterii. Louis zdecydował się na
perfumy, a od Harry’ego dostała pluszowego misia. Kolejne ukłucie w sercu
sprawiło, że w oczach dziewczyny nie pojawiły się łzy szczęścia. Wierzyła, że
święta mimo wszystko ich nie podzielą. Może nie rozmawiała razem z Zaynem, ale
przygotowała dla niego prezent. I chociaż nie chciała, to w jego znalezienie
włożyła mnóstwo serca. Spuściła głowę, próbując ukryć smutek. Nie było to
trudne, gdyż każdy zajmował się swoimi podarunkami.
- Wesołych świąt – serce Vanilov wywinęło
koziołka, gdy usłyszała za plecami znajomy szept. Powoli odwróciła głowę,
próbując zmierzyć Malika chłodnym spojrzeniem. Była prawie pewna, że się nie
udało. Patrzyła w orzechowe tęczówki jak urzeczona. – Nie sądzisz chyba, że
zapomniałem o tobie?
- Wszystko jedno – wzruszyła ramionami.
- Chodź ze mną. Proszę.
Nie
mogła odmówić. Nie w święta. Odłożyła swoje prezenty w bezpieczne miejsce i
odprowadzana wzrokiem Harry’ego podążyła za Zaynem. Przeszli zaledwie
kilkanaście metrów hotelowym korytarzem. Mulat otworzył drzwi do pomieszczenia,
w którym znajdował się fortepian. Verruca spojrzała na niego pytająco. W
odpowiedzi dostała jedynie tajemniczy uśmiech. Poprosił ją, by usiadła przy
fortepianie obok niego. Niechętnie spełniła tą prośbę. Nie lubiła, gdy Malik
znajdował się tak blisko.
Wziął
głęboki oddech. Przez ostatni tydzień starał się dopracować piosenkę i melodię.
Pierwsze dźwięki były niskie, przejmujące. Po chwili doszły słowa:
It
was just one moment
I
saw her face and I knew
I
tried so hard not to love her
Cause
I know that it hurts
She
smells like my childhood
Vanilla
ice cream
She
makes me smile
She
makes me laugh
She
makes me happy
Now
I know:
I
can’t let her go
Without
her I’m nothing
I
can’t let her go
Cause
she’s the one left
I
love to hold her in my arms
She
smells vanilla ice cream
Now
she's my whole world
I
don't wanna lose her
And
here at the end:
My
vanilla dream
Her
vanilla soul
Our
vanilla thoughts
Verruca
nawet nie zorientowała się kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć pierwsze łzy.
Nie potrafiła i nie chciała ich ukrywać. Muzyka przestała grać, jego głos
ucichł, a ona trwała w bezruchu. Nie potrafiła znaleźć właściwych słów.
Wszystko się plątało i mieszało. Znów musiała stoczyć wewnętrzną walkę z sercem
i rozumiem. Żadne nie chciało dać za wygraną. W końcu odezwała się dusza. To
ona nakazała zamknąć się logicznemu myśleniu. Serce miało prawo głosu. Verruca
miała prawo do szczęścia oraz życia z chłopakiem, którego pokochała niemalże od
pierwszego wejrzenia. Otworzyła usta, ale z gardła nie wydobył się nawet
najcichszy głos.
- Przepraszam, wygłupiłem się tylko –
westchnął Zayn, podnosząc się z miejsca. – Powinienem był po prostu coś kupić.
- Nie! – Krzyknęła brunetka, chwytając
dłoń Malika. Oboje na krótką chwilę wstrzymali oddech. – Nigdy nie dostałam
czegoś tak wspaniałego. Dziękuję.
Brunetka
wtuliła się w chłopaka, a ona wplótł palce w jej włosy. Trwali w tym uścisku
kilka minut. Zupełnie tak jakby starali się nadrobić stracony czas. Ale było
jeszcze coś o czym Verruca musiała wiedzieć. Zayn odsunął ją delikatnie i
patrząc prosto w błękitne tęczówki zakomunikował, że zaraz po powrocie do
Londynu zacznie uczęszczać do grupy wsparcia. Od tygodnia nie wziął ani jednej
tabletki. Owszem, odczuwał pokusę, ale chciał to zrobić dla niej. Teraz już nic
więcej Vanilov nie było potrzebne do szczęścia.
- Lepiej wróćmy do naszego apartamentu –
wyszeptał Malik, uśmiechając się uroczo. – Nie chcę byś przeze mnie chodziła głodna.
- Jeśli już, to przez Nialla, który jest
wiecznie nienajedzony – zaśmiała się brunetka, chwytając mocniej dłoń mulata.
Ich palce splotły się ze sobą. Byli szczęśliwi. Tak po prostu. – Ale nie wrócę
tam póki jeszcze czegoś nie zrobię.
- Co masz na myśli?
Policzki
Verruki spłonęły rumieńcem, gdy powoli ułożyła dłonie na karku chłopaka.
Przymknęła powieki. Teraz czuła, że zdecydowanie za długo czekała na tą chwilę.
Niepewnie musnęła wargami usta chłopaka. Poczuła, jak jego ręce oplatają jej
talię. Delikatne pocałunki po krótkiej chwili przeszły w pełne pasji oraz
namiętności. To było ich nieme wyznanie. Kochali się i gdyby jedno nie było
bardziej uparte od drugiego, odnaleźliby siebie już dawno. Znów wplótł palce w
jej włosy. Nozdrza Zayna wypełnił znajomy zapach wanilii. Jego serce waliło jak
oszalałe.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz
– wyszeptał Malik, odgarniając z twarzy Rosjanki kilka niesfornych kosmyków. –
Nie zniosę tego kolejny raz.
- Zayn jestem tutaj i będą z tobą już na
zawsze – Verruca chłodnymi dłońmi przesunęła po ramionach chłopaka. – Ale
musisz mi coś obiecać.
- Co tylko zechcesz.
- Nie zawiedź mnie.
***
Jej, ciężko mi się mimo wszystko rozstać z tym opowiadaniem. Jeszcze tylko epilog i koniec.
A o moich kolejnych planach opowiem właśnie pod epilogiem :) Do zobaczenia za tydzień.
Miałam uśmiech na twarzy jak czytałam tą piosenkę, a raczej jej tłumaczenie. Poczułam się prawie tak samo jak bohaterka. Od zawsze chciałam mieć chłopaka muzyka, który napisałby mi wspaniałą piosenkę płynącą prosto z serca. Ten prezent był zdecydowanie najlepszy z najlepszych. Nie liczy się biżuteria, kwiatki czy jakiś inny drobiazg. To co zrobił Zayn było na prawdę świetne! Bezcenne.
OdpowiedzUsuńSmutno mi się robi, że za tydzień już epilog. Ale mam nadzieję, że epilog będzie równie doskonały jak pozostałe twoje rozdziały jak i twórczość. Cóż czekam z niecierpliwością na epilog. Pozdrawiam! :)
już koniec? szybko minęło... :( Ale zazdroszczę Ver, takiego Zayna. Ta scena była rewelacyjna, po prostu sie rozpływam. :D Czekam na to, aż zdradzisz nam swoje plany. :D
OdpowiedzUsuńomg dlaczego tak szybko chcesz skończyć to opowiadanie? w końcu się pocałowali i w ogóle, wszyscy szczęśliwi i a Ty od razu, że epilog i w ogóle, no ejj :( tak się nie robi. i pewnie na koniec jeszcze zabijesz pewnie którego z bohaterów, ja to czuję... ale - proszę, ja czekam na happy end, NIE ZAWIEDŹ MNIE
OdpowiedzUsuńKasiu, ubóstwiam Cię. I wiem, że następny wpis, prawie na 100% nas nie zawiedzie!
OdpowiedzUsuńO matulu, tyle emocji, że nie wiem, co mam napisać. Może najpierw się trochę ogarnę, za ten czas powiem tylko, że kocham Dary Anioła, a cytat, który podałaś, jest jednym z moich ulubionych <3 A od dzisiaj mam kolejny: "Nie zawiedź mnie" *-* O jejciu, Vera i Zayn są dla siebie stworzeni. Razem pokonają wszystko, zgadza się? Nawet nałóg Zayna nie będzie przeszkodą... Awww, cudowne. Pod koniec nawet łezka zakręciła mi się w oku... Prezent Malika - to było fenomenalne. Dokładnie widziałam tę scenę w wyobraźni, gdy śpiewał jej piosenkę <3 Ajć, ajć. I co to będzie, kiedy zakończysz to opowiadanie? Chętnie czytałoby się dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, życzę weny i udanego weekendu :)
aaaaaaaaaa cudownie !! w koncu tak jak ma byc ! ciesze sie okropniee, ale boje sie tego epilogu :((( mam swiadomosc ze moze sie stac cos, co zniszczy ich wspolne szczescie a wtedy sie chyba załame :(( kochana dawaj szybko epilog, mam nadzieje, że masz plany pisac jakies nowe opowiadanie bo uwielbiam czytac twoją twórczość ! buziaczki :* / wishmeyourself.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJaaaaaaa cie ale genialny koniec *O* Jaka szkoda że już koniec. To było naprawdę dobre opowiadanie. Dobrze,że piszesz jeszcze inne :)
OdpowiedzUsuńSPAM ! - Serdecznie zapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się Rozdział 2 "Those who are at war with others are not at peace with themself." Buziaki, paulinxoxoo
OdpowiedzUsuńSpamik - uwielviam te słowa Jace'a. Po prostu go kocham. I nie mogę się pogodzić z tym co zrobił Sebastian ;'(
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO! Dlaczego już koniec? Będę za nimi tęsknić. Całe szczęście, że Vera i Zayn mogą się cieszyć sobą w końcu. Twój styl pisania jest genialny. Taki niespotykany. Zajrzę też na inne Twoje blogi i broń Boże nigdy nie wątp w to, że nikt Twojej twórczości nie czyta. Powodzenia. :)
OdpowiedzUsuń[spojrz-w-moje-oczy.blogspot.com]
P.S Zapomniałabym dodać, że tekst piosenki jest niesamowity ! Twoja wyobraźnia mnie zaskakuje.
OdpowiedzUsuń