24 sierpnia 2012

Dwa


„Kiedy spada na ciebie taki tragiczny cios (...) to jest jak koniec świata. Jakbyś znalazła się w głębinach oceanu podczas sztormu. Woda niesie cię, rzuca, przewala, możesz tylko starać się utrzymać na powierzchni. Jakaś cząstka twego umysłu-może nawet większa-nawet nie ma ochoty utrzymywać głowy nad wodą. Chciałabyś przestać walczyć i po prostu utonąć. Jednak nie możesz. Nie pozwala ci na to instynkt samozachowawczy (...). Tak czy inaczej, chcesz czy nie, utrzymujesz się na powierzchni.”
~Harlan Coben; Bez Pożegnania

              Szedł przed siebie, nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia ze strony ludzi. Nie przeszkadzał mu siąpiący deszcz oraz przejmujący wiatr. Przemierzał londyńskie ulice mając nadzieję, że za krótką chwilę jego męczarnie się skończą. Wystarczyło tylko zejść z chodnika, prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu. Ewentualnie dotrzeć nad rzekę, stanąć na nabrzeżu i wykonać jeszcze jeden krok w przód. Miał dość swojego życia i tych cholernych zbiegów okoliczności. Kiedyś to on próbował znaleźć śmierć. Teraz miał nadzieję, że to ona znajdzie jego.
- Stary, przestań odwalać te cyrki – rozległ się za jego plecami głos, a po chwili stał już oko w oko z jednym ze swoich przyjaciół. Louis Tomlinson nigdy nie należał do osób cierpliwych. On jako pierwszy dał mulatowi do zrozumienia, że czas otrząsnąć się po śmierci Adrianny. Bywał brutalny w swojej szczerości, ale pomagało. Na krótką chwilę, jednak zawsze coś.
        Zayn zagryzł nerwowo dolną wargę, wbijając spojrzenie orzechowych tęczówek w szare płyty chodnikowe. Chciał by wszystko zaczęło się układać. Chciał zapomnieć! Ale jak miał tego dokonać, gdy w studio nagraniowym zjawia się ta sama dziewczyna, którą spotkał na lotnisku? Miała te same, błękitne tęczówki, prześliczny uśmiech, szczupłą sylwetkę… Pokręcił głową, by odgonić od siebie te myśli.
- Lou, ja już tak dłużej nie mogę – jęknął cicho, ukrywając twarz w dłoniach. Pierwsze słone łzy spłynęły po policzkach. Louis był doskonałym obserwatorem. Już od dłuższego czasu z jego przyjacielem było źle. Próbował jakoś do niego dotrzeć, ale Zayn odciął się od świata zewnętrznego. Nie chciał nikogo słuchać uparcie twierdząc, że wszystko jest w porządku. Oszukiwał samego siebie. Nie szukał pomocy, bo nie dostrzegał problemu.
- Dasz radę – Louis poklepał przyjaciela po plecach, próbując w ten sposób dodać mu otuchy. – Zayn, jest ciężko, ale życie toczy się dalej. Głowa do góry, wypnij pierś i bierz wszystko na klatę. Gdybyś jednak potrzebował się komuś wygadać, to zawsze jesteśmy w pobliżu.
                Mulat zdawał sobie sprawę z tego, że odczuwa tylko chwilową ulgę. Przyjaciele nie odwrócili się od niego i ciągle mógł na nich liczyć. Nie wszystko było jak dawniej. Chciał się teraz postarać, by odzyskać ich zaufanie. Muszę się zmienić – poprzysiągł sobie. Delikatny uśmiech wykrzywił jego wargi. Widział, jak Louis oddycha cicho. Zapewne z ulgą.
- Skoro znów jesteśmy w komplecie – przemówił Paul Higgins, miażdżąc spojrzeniem mulata. Nie może przecież w nieskończoność znosić kaprysów Zayna Malika. Nie jest jeszcze tak wielką gwiazdą, by cały zespół musiał się do niego podporządkowywać. – Przedstawiam wam Verrucę Vanilov. Pasjonatka tańca oraz niekwestionowana mistrzyni. Jestem pewien, że współpraca będzie owocna. I nie, Harry – tutaj manager zaszczycił spojrzeniem kędzierzawego chłopaka o zielonych tęczówkach, który szeptał coś do swojego blondwłosego kolegi. – Mówiąc owocna nie mam na myśli niczego, co prowadzi do pojawienia się na świecie przyszłego dziedzica fortuny Stylesów.
                Zebrani w studio wybuchli śmiechem. Nawet młoda Rosjanka się uśmiechnęła, chociaż w dalszym ciągu nie czuła się zbyt pewnie. Reakcja mulata lekko ją zaskoczyła. Koledzy natychmiast zaczęli go tłumaczyć. Dowiedziała się, że Zayn Malik przez pięcioma miesiącami utracił ukochaną dziewczynę. Nie zagłębiali się w szczegóły, a Verruca nie chciała być wścibska. Nigdy też nie interesowała się plotkami z życia gwiazd. Teraz próbowała wczuć się w sytuację chłopaka. Sama niedawno straciła babcię, która wspierała ją we wszystkich działaniach. Gdyby nie ona Verruca nigdy nie zostałaby tancerką. Póki nie zaczęła osiągać sukcesów, ojciec nie pochwalał tej pasji.
- Panowie za dziesięć minut wywiad – przypomniał Paul, kierując swoje kroki w stronę wyjścia. Pod nosem wspomniał jeszcze coś o pilnowaniu Malika. Mulat prychnął cicho, przewracając orzechowymi tęczówkami.
                Ledwo Paul wyszedł, a czwórka z muzyków zaczęła wymieniać między sobą informacje. Chcieli być dobrze przygotowani do wywiadu. Przez kilka miesięcy praktycznie nic się o nich nie mówiło. Teraz mieli powrócić w wielkim stylu. Zdawkowe wpisy na portalach społecznościowych, to przecież nie to samo. Tutaj opowiedzą swoją historię. Wyrażą prawdziwą tęsknotę za fanami oraz koncertowaniem. Znów znajdą się w swoim żywiole.
- Hej, a może zabierzemy naszą panią choreograf na jakąś imprezę? – Zaproponował blondyn, zerkając na brunetkę. – Wypadałoby się poznać.
- Przepraszam, ale dzisiaj nie dam rady – odezwała się, zanim reszta ochoczo przyklasnęła na ten pomysł. Nie była duszą towarzystwa. Nie chodziła na imprezy z zupełnie obcymi ludźmi. Najpierw wolała poznać ich osobiście, na sali do ćwiczeń. – Do zobaczenia jutro o dziewiątej.
- Dziewiątej? – Cała piątka zapytała zgodnie.
- Może być dziewiąta trzydzieści jeśli to dla was za wcześnie – uśmiechnęła się uroczo, przerzuciła przez ramię torbę i opuściła studio nagraniowe.
                Pomylił się. Rosjanka ani trochę nie przypominała jego zmarłej dziewczyny. Dostrzegł to dopiero, gdy przyjrzał się jej trochę uważniej. Była zdecydowanie chudsza. Rysy twarzy trochę ostrzejsze, podczas uśmiechu urocze dołeczki w policzkach. Wyglądała krucho i niewinnie. Zupełnie tak, jakby najdelikatniejszy podmuch wiatru miał porwać ją daleko stąd. Verruca obudziła w Maliku na chwilę zapomniane uczucia.
- Ciekawe jak bardzo jest rozciągnięta – rozmarzył się Styles. – To pierwsza tak seksowna choreografka.
- Paul się postarał – Niall skinął głową, dołączając do swojego kędzierzawego kolegi. – Z całą pewnością nie ściągnął jej tutaj bez powodu.
- Kretyni – westchnął Liam, opierając się o ścianę. – Ta Verruca ma jedynie układać nam choreografię. Nie będzie spełniać waszych fantazji seksualnych.
- Jeszcze zobaczymy – Harry uniósł brwi, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Każdy kto miał okazję spotkać Stylesa dobrze wiedział co to oznacza. Osiągnie swój cel, udając przy tym uroczego, nieporadnego chłopca. Później gazety znów będą pisać o dziewczynie zdecydowanie za starej dla młodej gwiazdy zespołu One Direction.

~*~
            Brunetka z ociąganiem otworzyła drzwi do swojego mieszkania, które znajdowało się w jednej z najpiękniejszych dzielnic Londynu. Miała stąd do centrum ładny kawałek drogi, ale podróże komunikacją miejską nie były wcale takie złe. Przywykła. Jak z resztą do wszystkiego, co spotkała w Londynie, a z początku wydawało się dziwne.
                Mieszkała sama. Zastanawiała się nad kupnem jakiegoś towarzysza, ale szybko doszła do wniosku, że zwierzak tylko by się z nią męczył. Praktycznie całe dnie spędzała poza domem. Kiedy wracała nie miała siły już na nic. Najczęściej kierowała swoje kroki do łazienki, brała szybki prysznic i padała zmęczona na łóżko. Często zdarzało się, że zwyczajnie zapominała o uzupełnieniu lodówki. Nie odżywiała się zbyt dobrze. Jedynie podczas treningu Gideon troszczył się, by zjadła całkiem pożywny lunch. To zazwyczaj starczało na cały dzień.
             Tym razem nie była zmęczona. Dysponowała nadmiarem energii, który chciała wykorzystać na zrobienie spaghetti. Nie była dobrą kucharką, ale babcia nauczyła ją kilku przepisów. Spaghetti było daniem popisowym Vanilov.
                Zajrzała do szafki w poszukiwaniu makaronu. Okazała się ona zupełnie pusta. Podobnie z resztą, jak lodówka, w której znajdował się jedynie zapleśniały ser oraz pół pomidora.
- Ciężko będzie coś z tego zrobić – zaśmiała się pod nosem. Nie wszystko było jeszcze stracone. Kilka ulic dalej miała do dyspozycji całodobowy supermarket. W prawdzie wychodzenie po zmroku nie było najlepszym wyjściem, ale głód przejął kontrolę nad instynktem samozachowawczym. Z portfela wyciągnęła kartę kredytową. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej unikać noszenia gotówki. W Moskwie okradli ją kilka razy. Pieniądze mogli wydać bez problemu. Kartę kredytową mogła zablokować w kilka minut.
            Do Tesco dotarła w dwadzieścia minut. O godzinie jedenastej wieczorem nie było zbyt wielu klientów. Brunetka chwyciła koszyk i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę interesujących ją działów. Bez większego problemu odnalazła to, co było niezbędne do przygotowania spaghetti. Przy okazji zdecydowała się na kilka jogurtów. Ot tak, by lodówka jednak nie świeciła pustkami. Nic więcej nie potrzebowała. Przecież i tak kiedy coś jadła, to korzystała z barów szybkiej obsługi lub tego, co zamówił Gideon.
             Skierowała się do kasy, gdy między regałami mignęła jej znajoma twarz. Zmrużyła powieki. Czy to nie był przypadkiem ten mulat z One Direction? Wahała się przez krótką chwilę. Miał przecież pełne prawo, by przebywać właśnie w tym supermarkecie. Był to zapewne zwykły zbieg okoliczności. Mogła spokojnie pójść do kasy, wrócić do domu i przygotować spaghetti, ale nie chciała zmarnować okazji do rozmowy z tym całym Zaynem. Chciała jakoś do niego dotrzeć. Z jego kolegami nie będzie problemu. Ograniczenie do spotkań na sali treningowej wystarczy. Z mulatem sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej.
                Ruszyła za chłopakiem, by dopaść go przy zamrażarkach z lodami.
- Hej Verruca – Malik odezwał się jako pierwszy, gdy tylko dostrzegł odbicie brunetki w szklanych drzwiach zamrażarki. – Co tutaj robisz?
- Przyszłam pobiegać – wzruszyła ramionami z rozbrajającym uśmiechem. Zayn zdał sobie sprawę, że jego pytanie raczej nie było dobrze przemyślane. Roześmiał się. Po raz pierwszy od dawna był to beztroski, prawdziwy śmiech.
                Zayn Malik – witaj z powrotem.
***
No to znów mamy piątek i nowy rozdział :) Muszę powiedzieć Wam, że skończyłam pisać to opowiadanie. Znaczy jeszcze połowa ostatniego rozdziału i epilog, ale i tak jestem z siebie dumna.
A teraz idę się starzeć. Jutro moje dwudzieste urodziny. Chyba pora umierać!
Do następnego piątku. Buziaki :*
Ach, i jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, to proszę o pozostawienie adresu bloga lub GG lub Twittera. Ewentualnie wszystko na raz.
LWWY <3

8 komentarzy:

  1. Podziwiam cię, że już skończyłaś pisać kolejne opowiadanie! Ja bym tak nie potrafiła. :)
    A co treści.. jak zawsze - cudo! Chociaż, czytając samotna łezka zakręciła mi sie w oku. Teraz już rozumiem reakcje Zayn'a. Biedny. ;( To spotkanie w Tesco. hahaha! 'przyszłam pobiegać' to zdanie, lub podobne są bardzo częste, podczas mojej rozmowy z bratem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! Coś mi się wydaje, że się w sobie zakochają, a Styles tu namiesza :) Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Błagam o szybki CD!!!

    Wszystkiego najlepszego. Nie przejmuj się 20 - według mojego znajomego jedną nogą w grobie będziesz dopiero w wieku 25 ;) Jeszcze 5 lat przed Tobą ! ;D Hahahah :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rajuśku piszesz tak świetnie, że chce czytać się dalej i dalej :D
    Opisujesz ich emocje i zdarzenia tak realnie. Bez problemu mogę to sobie wyobrazić i poczuć się na ich miejscu :)
    Jestem ciekawa co wydarzy się dalej w życiu Verruci i Zayna.
    Czekam na nexta ;3 informuj @KJullie

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział♥
    W międzyczasie zapraszam do siebie na http://les-miserables-1d.blogspot.com/ (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Ty pięknie piszesz... Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3 Bajka.. :*
    gotta-be-you1.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaję do linek ;) kufer-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Skończyłam czytać te opowiadanie. :) Porównując styl pisania i zasób słów z moimi to stwierdzam, że mi daleko do ciebie. :) Na pewno chcę być informowana. I pomimo spóźnionych życzeń życzę Ci z szczerego serca wiele dobroci i szczęścia. :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga