17 sierpnia 2012

Jeden


„Odpowiedzi nigdy nie zjawiają się z okrzykiem „Eureka!”. Potykając się, zmierzasz ku nim często w zupełnych ciemnościach. Z trudem przemierzasz nocą ciemny pokój, wpadasz na rzeczy, których nie widzisz, mozolnie brniesz naprzód, siniaczysz sobie golenie, przewracasz się, wstajesz, po omacku wędrujesz od ściany do ściany i liczysz, że w końcu natrafisz dłonią na kontakt. A potem – by pozostać przy tej kiepskiej, lecz niestety trafnej analogii – gdy nim pstrykniesz i pokój zaleje światło, niekiedy odkrywasz, że pokój ten wygląda tak, jak go sobie wyobrażałeś. I wtedy zadajesz sobie pytanie, czy nie lepiej byłoby, gdybyś na zawsze pozostał w mroku.”
~Harlan Coben; Ostatni Szczegół

                Prognoza pogody nie jest szczególnie trudna do przewidzenia w Londynie. Szczególnie jesienią. Tego dnia synoptycy zapowiedzieli przelotne opady deszczu oraz gęstą mgłę, która miała utrzymywać się aż do samego wieczora. Większość mieszkańców miasta powinna już przywyknąć, ale nie przeszkadzało im to narzekać. W metrze, siedząc w samochodzie lub piechotą przemierzając zatłoczone ulice wielkiego miasta. Wszędzie dało się usłyszeć ciche głosy nienawiści posyłane w stronę londyńskiej pogody.
                Brunetka szczelniej owinęła szyję kremowym szalem. Spośród tłumu nie wyróżniała się jedynie intensywnie błękitnymi tęczówkami. Szła przed siebie z szerokim uśmiechem na twarzy, nucąc wesoło melodię, którą usłyszała w metrze. To nie był typowy widok w mieście mgły oraz wiecznego deszczu. Tutaj ludzi cechował podły nastrój oraz skłonności do depresji. Ona zdawała się być zaprzeczeniem tych teorii. Tak przynajmniej mógłby pomyśleć ktoś postronny, kto nie miał okazji poznać brunetki osobiście. Wystarczyło podejść, zagadać. Natychmiast można by się domyślić, że brunetka nie pochodzi z Londynu. Niewiele również ma wspólnego z Anglią. Mówiła z charakterystycznym, twardym akcentem. Pewnie Rosjanka – myślał każdy i się nie mylił. Urodziła się i dorastała w Moskwie. Dopiero przed dwoma miesiącami przyleciała do Londynu, by spróbować szczęścia w tak zwanym lepszym świecie.
                Swoje kroki kierowała w stronę najatrakcyjniejszej części miasta. Była tutaj od sześćdziesięciu dni, ale nie miała jeszcze czasu na zwiedzanie. Z początku czuła się lekko zagubiona. Nikogo praktycznie w tym mieście nie znała, jeśli nie liczyć Gideona Jamesa, przez którego znalazła się w Londynie. Z nim jednak widywała się tylko przez kilka godzin w tygodniu. Przez większość czasu była zdana na siebie. Gdy oswoiła się z Londynem oraz jego mieszkańcami, jej wolny czas zaczęły pochłaniać treningi. To był pierwszy dzień, który miała tylko dla siebie. Od znajomych zebrała listę najciekawszych miejsc.
         Ze styropianowym kubkiem Starbucksa w dłoni dotarła pod pałac Buckingham. Jeszcze przed opuszczeniem Rosji obiecała sobie, że odwiedzi to miejsce oraz zrobi sobie zdjęcie z żołnierzem w tej zabawnej, wysokiej czapce. Przez cały, wczorajszy dzień przypominała sobie w myślach, by naładować aparat cyfrowy. Oczywiście zapomniała. Teraz mogła polegać jedynie na swoim iPhonie.
            Budynek nie wydawał się już tak imponujący na żywo. Mimo wszystko była pod jego ogromnym wrażeniem. Mogła napawać się tą chwilą w samotności. Zdawało się, że turyści nie wychylali nosa ze swoich hotelowych pokoi w taką pogodę. Rosjance nie był straszny deszcz, ani wiatr. Przywykła do każdego rodzaju warunków atmosferycznych jak chyba każdy, kto dorastał w chłodnej oraz nieprzystępnej Rosji.
- Hej, przepraszam – stuknęła palcem w ramię jakiegoś chłopaka. – Możesz zrobić mi zdjęcie? – Zapytała, uśmiechając się przy tym najładniej jak tylko potrafiła. To zawsze działało i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
                Zajęła miejsce obok strażnika. Próbowała zrobić poważną minę, ale gdy tylko zobaczyła zdjęcie stwierdziła, że nie wyszło dokładnie tak, jak by sobie wyobrażała. Chłopak zaproponował, że może wykonać jeszcze jedno. Odmówiła. Nie chciała go dłużej zatrzymywać. Z całą pewnością miał własne sprawy do załatwienia gdzieś na mieście. Poza tym dostała wiadomość od Gideona. Przepraszał, że chce ją ściągnąć do studia w dzień wolny. Pierwszy od miesiąca. Westchnęła cicho, unosząc przy tym ramiona. To przecież nie mogło być aż takie piękne.
                Złapanie taksówki nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Było już dawno po godzinach szczytu. Podała kierowcy adres i na krótką chwilę pogrążyła się w marzeniach. Czy osiągnęła już wszystko, co chciała? Miała dopiero dwadzieścia lat. Wystąpiła już w pięciu teledyskach, a do trzech ułożyła choreografię. Na świecie było niewiele tak utalentowanych osób. Mimo wszystko nie czuła się gwiazdą. Nikt nie prosił o wspólne zdjęcie, czy autograf. Nie chciała tego. Sławni ludzie mają ciężkie życie. Ona nie musiała przejmować się praktycznie niczym.
                Wbiegła po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się studio taneczne Gideona Jamesa. Mężczyzna czekał na nią z szerokim uśmiechem na ustach. Już dawno nie widziała go w tak dobrym nastroju. Dopiero po krótkiej chwili, w lustrzanym odbiciu, zauważyła drugiego mężczyznę. Lekko przy kości, z krótko ściętymi włosami o przesympatycznym wyrazie twarzy. Zatrzymała się w połowie kroku.
- Verruca, przedstawiam tobie Paula Higginsa. Manager zespołu One Direction – Gideon mówił z – nietypowym jak na niego – przejęciem. Brunetka uścisnęła dłoń mężczyzny czekając, aż pozna dalsze szczegóły tego dziwnego spotkania. – Paul szuka choreografa dla zespołu. Potrzeba mu świeżej krwi, więc przedstawiłem mu twoją osobę. Na razie chciałby ciebie przyjąć na próbę. Miesiąc. Jeśli się sprawdzisz, to podpiszecie umowę na czas nieokreślony. Co ty na to?
               Rosjanka mrugała intensywnie powiekami. Gideon mówił tak szybko, że każda informacja docierała do niej z pewnym opóźnieniem. Dotychczas pracowała tylko z nim. Nie była przekonana, czy da sobie radę w pojedynkę. Nawet gdy wymyślała choreografie, James wnosił jakieś drobne poprawki. Przyzwyczaiła się do takiego trybu pracy.

~*~
         Przebudził się z koszmarnego snu. Zdyszany leżał na łóżku, próbując doprowadzić tętno do normalnego rytmu. Walił pięściami w materac, próbując powstrzymać się od głośnego krzyku. Nie chciał kolejny raz doprowadzić do sytuacji, gdy jego koledzy się zamartwiają i wyznaczają między sobą dyżury pod drzwiami jego pokoju. Od dwóch tygodni udowadniał im, że ten etap ma za sobą. Kłamał i całkiem nieźle mu to wychodziło.
           Powoli podniósł się z łóżka. Jego głowę przeszedł otępiający ból. Na krótką chwilę przymknął powieki, po omacku odnajdując na szafce nocnej pojemniczek z lekami. Skrzywił się widząc, że jest pusty. Poprzedniego wieczora łyknął ostatnią. Ze zdobyciem kolejnego opakowania będzie mieć problem. Według lekarzy wszystko było z nim w porządku. Nikt go nie rozumiał! Wszyscy stawiali się na jego miejscu, ale zupełnie nic nie rozumieli.
                  Wszedł do kuchni. Przyjaciele zazwyczaj siedzieli tutaj nad śniadaniem i czekali na niego. Ich usta lubiły wykrzywiać sztuczne uśmiechy. Nie dawał się oszukiwać. W ich oczach widział o czym myślą. Przez pierwsze dwa miesiące martwili się. Później próbowali przejść do porządku dziennego, a ostatnio chodzili poirytowani. Nie chciał być problemem. Nie spędzał w ich towarzystwie już tak wiele czasu. Ograniczył ich. Mieli prawo się denerwować. Jeszcze pół roku temu nie było dnia, by nie myśleli o kolejnej trasie koncertowej, która na nich czekała. Po wydarzeniach sprzed pięciu miesięcy nic już nie było takie samo. Odwołali koncerty w Stanach oraz Anglii. Wstrzymali pracę nad nową płytą.
                  Na lodówce znalazł krótki liścik od całej czwórki współlokatorów.

Zayn, jesteśmy w studiu. Nie chcieliśmy Ciebie budzić.
Przyjedź do nas, bo Paul chciałby coś ogłosić o dziewiętnastej. Wtedy też mamy udzielić wywiadu. Liczymy na Ciebie!
Liam, Louis, Harry & Niall

                Przewrócił oczami. Teraz już nie było odwrotu. One Direction miało powstać na nowo. Mieli pojawić się na tych koncertach, które zostały odwołane. Już w przyszłym miesiącu lecieli do Stanów. Tam planowali odwiedzić Chicago, Nowy Jork oraz Los Angeles. Później powrót do Londynu i tutaj dwa koncerty w przeciągu jednego tygodnia. Do tego mieli jeszcze pracować nad materiałem do nowej płyty. Na razie nie chciał się chwalić, ale w szufladzie miał tekst piosenki. Smutnej, lirycznej, zupełnie nie w jego stylu.
                Zimny prysznic ukoił zmysły. Zaczął trenować również sztukę odcinania się od przeszłości. Stało się. Adrianna odeszła i jedyne co teraz mógł dla niej zrobić, to zapalić znicz na grobie. Od dnia pogrzebu nie pojawił się na cmentarzu. Nie chciał narażać się na kolejne słowa nienawiści ze strony jej rodziców. Próbował postawić się na ich miejscu. Próbowali znaleźć winnego śmierci ich córki. Mulat powinien wiedzieć najwięcej na ten temat. Adrianna była jego dziewczyną. W prawdzie była dziewczyną z wieloma problemami, ale był przy niej w trudnych chwilach. Zayn proszę, daj mi to wszystko wyjaśnić. Przyjedź do mnie. Porozmawiajmy. Te trzy wiadomości w dalszym ciągu zajmowały skrzynkę odbiorczą. Nie potrafił ich skasować. Czuł, że mógł ją ocalić. Wystarczyło zadzwonić po taksówkę i do niej pojechać.
                Najtrudniej zrobić ten pierwszy krok w stronę normalności. Mulat zdjął swoją kurtkę z wieszaka i nim otworzył drzwi na świat zewnętrzy wziął głęboki oddech. Nie było nawet tak źle – stwierdził, docierając do studia nagraniowego, przed którym jak zwykle gromadziły się fanki spragnione autografów oraz wspólnych zdjęć ze swoimi idolami. Ze smutkiem zauważył, iż jest ich znacznie mniej niż kiedyś bywało. Spuścił głowę, dłonie schował do kieszeni kurtki i wszedł do budynku. Powitał go ciepły uśmiech Elizabeth. Była to czterdziestoletnia kobieta, która czuwała nad tym miejscem. Chłopak zamienił z nią kilka słów, by po chwili udać się w stronę skąd dochodziły krzyki jego kolegów.
                Znów mógł śpiewać, cieszyć się i być sobą. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo za tym wszystkim tęsknił. Gdy tylko zaśpiewał pierwsze słowa nowej piosenki poczuł się wolny. Ciężki kamień spadł z jego serca, chociaż wyrzuty sumienia w dalszym ciągu pozostały. Tak łatwo się ich nie pozbędzie, ale przecież może próbować. Napomknął nawet reszcie zespołu o piosence, którą napisał przed kilkoma tygodniami. Wyglądali na zaskoczonych, by po krótkiej chwili stwierdzić zgodnie, że przyda się jedenasty utwór na płycie w ramach bonusu.
- Cieszę się, że widzę was w komplecie – Paul Higgins uśmiechnął się szeroko do swoich podopiecznych. – Zaraz udzielicie wywiadu, ale najpierw chcę wam kogoś przedstawić. Verruca, pozwolisz?
                Mulat przez krótką chwilę przyglądał się dziewczynie, by w końcu odwrócić się na pięcie i wyjść, trzaskając głośno drzwiami.
***
Jest piątek, więc jest rozdział :) To opowiadanie będzie zdecydowanie inne od mojego pierwszego. Napisanych mam już 10 rozdziałów, trochę zmieniła mi się koncepcja. A no i cytaty dodawane na początku nie zawsze będą związane bezpośrednio z rozdziałem, ale zawsze z życiem Zayna lub Very.
Taka refleksja mnie naszła, że stara już jestem bo za 8 dni moje dwudzieste urodziny. Powinnam każdego dnia zakuwać do wrześniowych egzaminów, a zamiast tego siedzę i piszę. Hm, co ze mną jest zdecydowanie nie tak.
Ach! I dziękuję Wam za komentarze :*
Do następnego piątku.

9 komentarzy:

  1. Hmm, zaciekawiłaś mnie historią Zayna i Adrianny, chociaż mam nadzieję, że poukłada swoje sprawy i będzie z Verrucą. I podziwiam Cię, że znalazłaś czas na pisanie 2 opowiadania a co więcej masz już nawet 10 następnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  2. jedyne co mnie zastanawia w tym rozdziale, to reakcja Zayn'a na Verruccę (nie mam pojęcia jak odmienia się jej imię). dlaczego wyszedł tak szybko?
    no i nie zapomnijmy o tajemniczej Adriannie i jej tajemniczej śmierci. już bym chciała kolejny.. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, uwielbiam Cię! To dopiero pierwszy rozdział, a już wiem, że na 100% będę czytać to opowiadanie. Zastanawiam się, czemu Zayn tak zareagował. Czy to nie przypadkiem on robił jej zdjęcie? A może znali się wcześniej? Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że mamy do czynienia z dojrzałą, dwudziestoletnią pisarką. Muszę przyznać, że bardzo mnie to cieszy. Nie przepadam za One Direction, ale zachęciłaś mnie do czytania mimo tego. Najbardziej zastanawia mnie ostatnia, dosyć intrygujaca scena. Może Zayn zna skądś Verrucce i dlatego tak szybko wyszedł? Sama nie wiem. Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój boże, nawet nie wiesz jak mnie to wciągnęło, piszesz niesamowicie, masz ogromny talent i pewnie nie ja pierwsza Ci to mówię! Cieszę się, że trafiłam na tego bloga! Na pewno będę często tu zaglądała. Dodam do siebie do linków! I jeśli to nie byłoby kłopotem, chciałabym, żebyś mnie informowała na Twitterze - @fabergasek lub na moim blogu: http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/ . Z góry bardzo dziękuję. Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. po prostu idealnie. masz wielki talent.

    OdpowiedzUsuń
  7. A temu co się stało? Czyżby Verruca przypominała mu kogoś bliskiego? Zaostrzyłaś tylko moją ciekawość i nie mogę doczekać sie kolejnego. Podziwiam cię, ze masz już napisane 10 rozdziałów. Kurczę, podziwiam cię!
    Ale czekam niecierpliwie na następny rozdział. Nie każ mi więc długo czekać ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Do piątku czyli ...JUTRO JEST PIĄTEK ! Xd oh yeah ! xD Cieszę się jak małe dziecko które dostało lizaka ! ;D Wspaniały rozdział xD Biedny Zayn ;c !

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga