25 września 2012

Siedem



„(...) kłamstwa są jak wzbierające wrzody. Możesz odsuwać je od siebie. Możesz zamykać je w skrzyniach i zakopywać w ziemi. W końcu jednak przeżerają wieka trumien. Wygrzebują się z grobów. Mogą spać całymi latami. Ale zawsze się budzą. Wypoczęte, mocniejsze, jeszcze bardziej podstępne i zdradliwe. Kłamstwa zabijają.”
~Harlan Coben; Najczarniejszy Strach

                Brunetka siedziała na opustoszałej sali treningowej. Jej wzrok utkwiony był w powycieranych deskach parkietowych, do których w dalszym ciągu nie mogła się przyzwyczaić. Nawet gry rozciągała się w skarpetkach, podłoże drapało nieprzyjemnie. Ostatnim razem wbiła sobie zaledwie pięć drzazg. To był zdecydowanie nowy rekord. Czasem zastanawiała się, czy zespołu nie stać na znacznie lepsze warunki do treningów choreografii. Oszczędzali? A może zwyczajnie chcieli przetestować jej wytrzymałość? Obie te możliwości zdawały się być dość prawdopodobnymi.
Jeszcze tylko kilka dni, a manager zdecyduje, czy przedłużyć kontrakt. Czy chciała zostać z chłopcami z One Direction? Tak. Zdążyła się już do nich przywiązać. Była również wdzięczna za to, że pomogli jej przejść przez te trudnie chwile związane z Yankovitchem. Zasugerowali nawet, by złożyła wniosek o obywatelstwo Brytyjskie. Zyskałaby znacznie więcej praw, łącznie z tym do policyjnego zakazu zbliżania się przez Yankovitcha. Kiedy odmówiła, wszyscy byli mocno zaskoczeni. Nie rozumieli w jakiej sytuacji wtedy by się znalazła. Grigorij Vanilov nie jest mile widziany w wielu europejskich krajach. Gdyby tylko pojawił się we Francji – natychmiast zostałby aresztowany. To powodowało, że i Verruca dość często miała z tego względu problemy. Nie opuszczała Rosji przez kilkanaście lat. Jeśli wyjeżdżała za granicę to tylko tam, gdzie nazwisko Vanilov nie równało się razem z przemytem. Dzięki temu zwiedziła Chiny oraz kraje dalekiego wschodu.
Otrząsnęła się z zamyślenia i podniosła z miejsca. Zerknęła na zegar, który wisiał nad drzwiami wejściowymi. Trening miał rozpocząć się za dziesięć minut. Oznaczało to, że już tylko krótką chwilę będzie mieć dla siebie. Stanęła przed lustrem w pierwszej pozycji. Pięty złączone, a palce odwrócone na zewnątrz. Ręce trzymała przed sobą, na wysokości klatki piersiowej. Pilnowała, aby dłonie były lekko zaokrąglone i nie łączyły się ze sobą. Wyglądała delikatnie i niewinnie. Zupełnie tak, jakby nawet najsłabszy podmuch wiatru miał zdmuchnąć ją z powierzchni ziemi. Powoli stanęła na palcach. Nie potrzebowała balansować rękoma, by utrzymać równowagę.  Nie miała z tym najmniejszego problemu. Verruca uśmiechnęła się blado. Złączyła nogi i wykonała obrót. Z głośników sączyła się Claro de luna. Uniosła powoli prawą nogę, przyciągając ją do swojego ciała. Przymknęła powieki. Każdy kolejny ruch był pełen gracji oraz niespotykanej lekkości.
Zayn Malik przyglądał się Rosjance z nieukrywaną fascynacją w orzechowych tęczówkach. Wślizgnął się po cichu do sali już jakiś czas temu. Chciał poświęcić tych kilka minut na rozmowę z Verruką. Tak w cztery oczy. Głos jednak uwiązł gdzieś w gardle. To co dziewczyna robiła ze swoim ciałem było niesamowite. Obroty, piruety, szpagaty. Tego wszystkiego nie prezentowała na co dzień, gdy ćwiczyli razem z nią choreografię. Wtedy była surowa, zdecydowana i niewiele pozostawało z gracji. Pokazywała im jedynie najprostsze kroki, których mogli się bez problemu nauczyć.
Cała magia chwili uleciała, gdy drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, a do środka wpadła pozostała czwórka muzyków. Verruca natychmiast wyłączyła radio, wzięła głęboki oddech i omiotła spojrzeniem zespół. Wyglądali na zmęczonych, ale zadowolonych z siebie. Wrócili właśnie ze studia, gdzie mieli kończyć nagrywać pierwszą piosenkę do nowej płyty. Teraz czekał ich ostatni trening choreografii w Londynie. Za trzy dni będą już w Los Angeles.
- Do tej pory szło wam dość dobrze, ale wierzę, że dopiero w czasie koncertu dacie z siebie wszystko – Verruca obdarzyła wszystkich zebranych swym najpiękniejszym uśmiechem. Dwóch muzyków westchnęło cicho, a ich puls znacznie przyspieszył. – Jestem również przekonana, że dacie sobie radę beze mnie, gdy…
- Jak to bez ciebie? – Zapytał Styles, wlepiając w dziewczynę swoje zielone tęczówki. Vanilov szybko przedstawiła warunki ich wspólnej pracy, która najwyraźniej miała dobiec końca. Paul nie wspominał słowem o przedłużeniu umowy. Nie spisała się i jakoś musiała przejść nad tym do porządku dziennego.
- Ups – odezwał się cicho Irlandczyk, chowając ręce do kieszeni spodni. – Paul ma teraz sporo na głowie w związku z wyjazdem i poprosił mnie, bym dał Verruce nowy kontrakt do podpisania.
- Niall! – Krzyknął Louis. – Czy tobie można w ogóle powierzyć jakieś odpowiedzialne zadanie?
- No przepraszam – blondyn spojrzał z wyrzutem na Tomlinsona. Nie lubił, gdy ktoś się na niego wydzierał, a w szczególności on. Czasem szatyn uważał, że ma znacznie większe prawa od pozostałych członków zespołu. Jest przecież najstarszy i bardziej doświadczony życiowo. Podobno. – Poza tym przestań na mnie krzyczeć! Że niby kim ty jesteś, co?
                Verruca zagryzała nerwowo dolną wargę. Jedynie mulat dostrzegł, że dziewczynę coś trapi. Wyglądało na to, iż jednak sobie razem z nią porozmawia. W prawdzie nie o tym, o czym zamierzał – lepsze jednak to, niż nic. Wziął głęboki oddech i ruszył w stronę brunetki. Jego usta zdobił szczery uśmiech. Nieczęsty widok ostatnimi dniami, czego jakoś nikt nie raczył zauważyć. Rzecz jasna Zayn mógł mieć o wszystko pretensje tylko do siebie. Po śmierci Adrianny cały świat kręcił się tylko wokół niego. Przyjaciele chodzili na palcach, byle tylko nie urazić czymś mulata. To było oczywiste, że po jakimś czasie będą mieć go zwyczajnie dość.
- Coś się stało? – Zapytał niepewnie. Rosjanka obdarzyła Malika smutnym spojrzeniem błękitnych oczu.
- Nie powinnam przedłużać umowy – wyszeptała, nerwowo nawijając kosmyk brązowych włosów na palec. – Mam wątpliwości…
- Daj spokój. Przecież dobrze nam się z tobą pracuje – Zayn uśmiechnął się nerwowo. Nie mógł dopuścić do tego, by stracić kolejną dziewczynę, która tak wiele dla niego znaczyła. – Na zarobki chyba też nie możesz narzekać, co?
                Brunetka nieśmiało pokręciła głową. Tutaj nie chodziło o to, że chciała podwyżkę lub znów być „wolnym strzelcem”. Za ten próbny miesiąc miała dostać prawie dwa tysiące funtów. To dużo i w życiu nawet by się nie spodziewała, że ktoś będzie chciał zapłacić za to, co kocha robić. Ojciec uparcie powtarzał, iż taniec nie może być sposobem na życie. Tylko nieliczni potrafią się wybić, a ona nie może być jedną z nich. Nie ma odpowiedniego zaplecza. Tak samo teraz ojciec uparcie twierdził, że Verruca powinna wrócić do Rosji. W Moskwie nie musiałaby obawiać się tego, co zrobi Yankovitch. Grigorij Vanilov w stolicy ma swoje dojścia oraz ludzi, którzy by ochronili jego jedyną córkę. Verruca nie chciała też narażać zespołu na szwank. Aleksiej był gotów zrobić wszystko, byle odzyskać swoją ukochaną. Dobre imię One Direction mogło ucierpieć.
- Lepiej będzie jeśli zajmie się wami ktoś inny – odpowiedziała Rosjanka po krótkiej chwili. – W samym Londynie jest mnóstwo bardziej doświadczonych choreografów.
- Ale my nie chcemy nikogo innego – w głosie Zayna można było wyczuć zdenerwowanie oraz determinację. Brunetka zerknęła na mulata. W jej podświadomości kiełkowało już pytanie: dlaczego tak bardzo mu na tym zależy? Zapewne była to zwykła uprzejmość. Tak sobie wmawiała. Wolała nawet nie zastanawiać się nad tym, czy kryje się za tym coś więcej.
- Zayn, zastanowię się jeszcze – Verruca poklepała Malika po ramieniu. – Teraz lepiej zajmijmy się choreografią.
                Po dwóch godzinach wszyscy byli zasapani, spoceni oraz potwornie zmęczeni. Niall leżał na podłodze i jęczał cicho. Błagał swoich kolegów, by przynieśli mu coś do jedzenia. Najlepiej kilka skrzydełek kurczaka z Nando’s. Styles przewiesił się przez ławkę. Po jakichś dziesięciu minutach Liam poszedł sprawdzić, czy kędzierzawy w ogóle żyje. Był trochę obolały, ale oddychał. Jedynie Zayn pozbierał szybko swoje rzeczy i opuścił salę, rzucając jedynie krótkie „cześć”.
                Wyszedł w mrok. Ściana deszczu zalewała londyńskie ulice. Mulat naciągnął na – lekko przydługie już – włosy kaptur, z kieszeni kurtki wyciągnął paczkę mentolowych papierosów. Chowając się pod niewielkim daszkiem, odpalił pierwszego. Gryzący dym wypełnił płuca. Dopiero teraz Zayn poczuł, że żyje i jest we właściwym miejscu. Przez ostatnie dwie godziny udawał, że dobrze się bawi podczas treningu. Sztuczny uśmiech miał opanowany już do perfekcji.
                W dalszym ciągu nie mógł uwierzyć, że Verruca chce opuścić zespół. Była im potrzebna. Była potrzebna jemu. Rzecz jasna nie mówił tego głośno. Obawiał się, że dziewczyna zwyczajnie by go wyśmiała, a przyjaciele potępialiby go. W dalszym ciągu rozpamiętywał utratę ukochanej. Minęło za mało czasu, by tak zwyczajnie zapomnieć. Ale Verruca przypominała Adriannę tylko z zewnątrz. W rzeczywistości była bardziej krucha, cicha i spokojna. Obudziła w Zaynie uczucia, o których już dawno zapomniał. Stał się opiekuńczy. Żałował tylko, że nie może jej tego pokazać. Ciągle kręcił się obok Styles. Niby ta dwójka się tylko przyjaźniła, ale kto wie co dzieje się między nimi w nocy? Są wtedy zamknięci w pokoju, śpią w jednym łóżku… Malik pokręcił energicznie głową, odrzucając od siebie te myśli. Za bardzo bolało.
                Wrzucił niedopałek papierosa do kałuży. Już nawet nikotyna nie przynosiła ukojenia. Potrzebował czegoś zdecydowanie silniejszego. Sięgnął po pomarańczowy pojemniczek, w którym znajdowały się małe, białe tabletki. Lek na zło otaczającego świata. Wyciągnął jedną i połknął szybko.
- Co to było? – Nie przypuszczał nawet, że ktoś go obserwuje. Zerknął spode łba na brunetkę, która stała kilka metrów dalej, ignorując ulewny deszcz. – Zayn, co to było? – Powtórzyła pytanie. Tym razem stanowczym tonem.
- Tabletki przeciwbólowe – odpowiedział obojętnym tonem, wymijając dziewczynę. – Nie twoja sprawa.
- Zayn! – Verruca nie odpuszczała. Ze sportową torbą przewieszoną przez ramię podążyła za chłopakiem. – Zaczekaj, proszę!
                Zatrzymał się i powoli odwrócił w stronę dziewczyny. Rosjanka jeszcze przez krótką chwilę miała nadzieję, że pomyliła się co do tych tajemniczych tabletek. Mogły to rzeczywiście być proszki przeciwbólowe. Wystarczyło, że spojrzała w jego orzechowe tęczówki. To świństwo rzeczywiście koiło ból, ale niekoniecznie ten fizyczny. Zaklęła cicho, rzucając się na Malika z pięściami. Była słaba. Nie mogła zrobić mu krzywdy. On nawet nie reagował. Patrzył na dziewczynę z pustym wyrazem twarzy.
- Dlaczego? – Wyszeptała, podchodząc do chłopaka. – Dlaczego to robisz?
- Vera, nie rozumiesz…
- Oczywiście, że nie! Ale nie jesteś taki, jak pozostali, którzy osiągnęli sukces i całą fortunę postanowili wydać na prochy – w jej oczach widział prawdziwy ból. Nie wiedział nic o uzależnieniu matki dziewczyny od narkotyków. Nie wiedział również, że kobieta przedawkowała, gdy mała Verruca miała zaledwie pięć lat. Nie miał zielonego pojęcia o tym, że to właśnie ona znalazła nieprzytomną matkę. Ale gdyby był tego świadom, czy cokolwiek by to zmieniło?
- To było jednorazowe – zapewnił. Dobry z niego kłamca. – Nie mów nikomu.  Chłopacy natychmiast zrobią ze mnie narkomana.
                Verruca wiedziała, że Malik kłamie. To z całą pewnością nie był pierwszy raz. Miała jednak nadzieję, że ostatni. Obiecała milczeć pod warunkiem, że nigdy już nie zauważy u niego nawet oznak bycia pod wpływem.
- Zobaczysz, dotrzymam słowa – zapewnił.

***
Hell Yeah! Jestem na trzecim semestrze. W prawdzie warunkowo, ale jestem. Z tego powodu dodaję więc nowy rozdział tutaj. A co!
W ogóle to szkoda, że Was tutaj tak mało, no ale najważniejsze, że w ogóle jesteście :) Dziękuję.

5 komentarzy:

  1. Aj ten Niall, Niall zawsze na biedoczka muszą krzyczeć. Co do Zayna to jestem zła.. nie powinien brać tych tabletek, gdy nagle jest mu źle. Powinien zdecydowanie z kimś o tym porozmawiać i w końcu powiedzieć szczerze co czuje do Ver, a ona stanowczo powinna zostać. One Direction w końcu da sobie radę a ona z resztą też. :) Poza tym kocham twój styl pisania, jest taki dojrzały i tak cholernie dobrze się go czyta. Uwielbiam!
    Gratuluję bycia na 3 semestrze! Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaś, mówiłam Ci już, że jesteś genialna? Mam nadzieję. Piszesz równolegle dwa tak dobre opowiadania, że to się w głowie nie mieści. Wow.
    Ver.. nie wiem czemu, ale mam nadzieję, że będzie z Zaynem, nie ze Stylesem. Oni mogliby pomóc sobie nawzajem. Bo Zayn zdecydowanie pitrzebuje pomocy. Prochy? Co za idiota. Wydaje mi się, że jedyną osobą, która może mu pomóc spowrotem satnąć na nogi jest Verruca.
    Według mnie dziewczyna powinna zostać z One Directon. Z jej odejścia nie wyniknęłoby nic dobrego. A poza tym... przywiązali sie do siebie. Przyjaciele od tak się nie rozstają.
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam i gratuluję przejścia na 3 semestr :D xx

    OdpowiedzUsuń
  3. ouuuuuuuuuuuu fajny rozdzial! nie moge przecierpieć ze louis darl ryja na niallera :( ale i tak zajebiste opowiadanie :d

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    Mając siostrę bliźniaczkę cieszysz się, bo możesz zrobić wszystko. W końcu nie jesteś sama, jest was dwie. Ale co jeśli ta druga ma całkiem inny charakter od Ciebie? A wasze poglądy nigdy się nie zgadzają. Co wtedy? Zaczyna się nieprzyjemny etap w życiu. Nie dogadujesz się z siostrą, chociaż pracujecie w tym samym miejscu. Razem dokonujecie rzeczy niemożliwych. Tak właśnie było z Camille i Mireille. Bliźniaczki, którym trudno było się dogadać. Chcesz poznać ich niesamowitą historię? Poznać przeszłość, której same one nie znają? Bo to co cię otacza nie zawsze musi być kolorowe, a uczucia nie muszą brać głównej roli w życiu.
    Wejdź i zagłąb się w historii, która równie dobrze może toczyć się tuż obok Ciebie.
    Zapraszam na : podwojna-gra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu ja dopiero teraz odkryłam Twoje opowiadanie!? Jestem nim po prostu zauroczona. Majstersztyk jak dal mnie! :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga