„(...)
kłamstwa są jak wzbierające wrzody. Możesz odsuwać je od siebie. Możesz zamykać
je w skrzyniach i zakopywać w ziemi. W końcu jednak przeżerają wieka trumien.
Wygrzebują się z grobów. Mogą spać całymi latami. Ale zawsze się budzą.
Wypoczęte, mocniejsze, jeszcze bardziej podstępne i zdradliwe. Kłamstwa zabijają.”
~Harlan Coben; Najczarniejszy Strach
Brunetka
siedziała na opustoszałej sali treningowej. Jej wzrok utkwiony był w
powycieranych deskach parkietowych, do których w dalszym ciągu nie mogła się
przyzwyczaić. Nawet gry rozciągała się w skarpetkach, podłoże drapało nieprzyjemnie.
Ostatnim razem wbiła sobie zaledwie pięć drzazg. To był zdecydowanie nowy
rekord. Czasem zastanawiała się, czy zespołu nie stać na znacznie lepsze
warunki do treningów choreografii. Oszczędzali? A może zwyczajnie chcieli
przetestować jej wytrzymałość? Obie te możliwości zdawały się być dość
prawdopodobnymi.
Jeszcze tylko kilka
dni, a manager zdecyduje, czy przedłużyć kontrakt. Czy chciała zostać z
chłopcami z One Direction? Tak. Zdążyła się już do nich przywiązać. Była
również wdzięczna za to, że pomogli jej przejść przez te trudnie chwile
związane z Yankovitchem. Zasugerowali nawet, by złożyła wniosek o obywatelstwo
Brytyjskie. Zyskałaby znacznie więcej praw, łącznie z tym do policyjnego zakazu
zbliżania się przez Yankovitcha. Kiedy odmówiła, wszyscy byli mocno zaskoczeni.
Nie rozumieli w jakiej sytuacji wtedy by się znalazła. Grigorij Vanilov nie
jest mile widziany w wielu europejskich krajach. Gdyby tylko pojawił się we
Francji – natychmiast zostałby aresztowany. To powodowało, że i Verruca dość
często miała z tego względu problemy. Nie opuszczała Rosji przez kilkanaście
lat. Jeśli wyjeżdżała za granicę to tylko tam, gdzie nazwisko Vanilov nie
równało się razem z przemytem. Dzięki temu zwiedziła Chiny oraz kraje dalekiego
wschodu.
Otrząsnęła się z
zamyślenia i podniosła z miejsca. Zerknęła na zegar, który wisiał nad drzwiami
wejściowymi. Trening miał rozpocząć się za dziesięć minut. Oznaczało to, że już
tylko krótką chwilę będzie mieć dla siebie. Stanęła przed lustrem w pierwszej
pozycji. Pięty złączone, a palce odwrócone na zewnątrz. Ręce trzymała przed
sobą, na wysokości klatki piersiowej. Pilnowała, aby dłonie były lekko
zaokrąglone i nie łączyły się ze sobą. Wyglądała delikatnie i niewinnie.
Zupełnie tak, jakby nawet najsłabszy podmuch wiatru miał zdmuchnąć ją z
powierzchni ziemi. Powoli stanęła na palcach. Nie potrzebowała balansować
rękoma, by utrzymać równowagę. Nie miała
z tym najmniejszego problemu. Verruca uśmiechnęła się blado. Złączyła nogi i
wykonała obrót. Z głośników sączyła się Claro
de luna. Uniosła powoli prawą nogę, przyciągając ją do swojego ciała.
Przymknęła powieki. Każdy kolejny ruch był pełen gracji oraz niespotykanej
lekkości.
Zayn Malik przyglądał
się Rosjance z nieukrywaną fascynacją w orzechowych tęczówkach. Wślizgnął się
po cichu do sali już jakiś czas temu. Chciał poświęcić tych kilka minut na
rozmowę z Verruką. Tak w cztery oczy. Głos jednak uwiązł gdzieś w gardle. To co
dziewczyna robiła ze swoim ciałem było niesamowite. Obroty, piruety, szpagaty.
Tego wszystkiego nie prezentowała na co dzień, gdy ćwiczyli razem z nią
choreografię. Wtedy była surowa, zdecydowana i niewiele pozostawało z gracji.
Pokazywała im jedynie najprostsze kroki, których mogli się bez problemu
nauczyć.
Cała magia chwili
uleciała, gdy drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, a do środka wpadła
pozostała czwórka muzyków. Verruca natychmiast wyłączyła radio, wzięła głęboki
oddech i omiotła spojrzeniem zespół. Wyglądali na zmęczonych, ale zadowolonych
z siebie. Wrócili właśnie ze studia, gdzie mieli kończyć nagrywać pierwszą
piosenkę do nowej płyty. Teraz czekał ich ostatni trening choreografii w
Londynie. Za trzy dni będą już w Los Angeles.
- Do tej pory szło wam dość dobrze, ale
wierzę, że dopiero w czasie koncertu dacie z siebie wszystko – Verruca obdarzyła
wszystkich zebranych swym najpiękniejszym uśmiechem. Dwóch muzyków westchnęło
cicho, a ich puls znacznie przyspieszył. – Jestem również przekonana, że dacie
sobie radę beze mnie, gdy…
- Jak to bez ciebie? – Zapytał Styles,
wlepiając w dziewczynę swoje zielone tęczówki. Vanilov szybko przedstawiła
warunki ich wspólnej pracy, która najwyraźniej miała dobiec końca. Paul nie
wspominał słowem o przedłużeniu umowy. Nie spisała się i jakoś musiała przejść
nad tym do porządku dziennego.
- Ups – odezwał się cicho Irlandczyk,
chowając ręce do kieszeni spodni. – Paul ma teraz sporo na głowie w związku z
wyjazdem i poprosił mnie, bym dał Verruce nowy kontrakt do podpisania.
- Niall! – Krzyknął Louis. – Czy tobie
można w ogóle powierzyć jakieś odpowiedzialne zadanie?
- No przepraszam – blondyn spojrzał z
wyrzutem na Tomlinsona. Nie lubił, gdy ktoś się na niego wydzierał, a w
szczególności on. Czasem szatyn uważał, że ma znacznie większe prawa od
pozostałych członków zespołu. Jest przecież najstarszy i bardziej doświadczony
życiowo. Podobno. – Poza tym przestań na mnie krzyczeć! Że niby kim ty jesteś,
co?
Verruca
zagryzała nerwowo dolną wargę. Jedynie mulat dostrzegł, że dziewczynę coś
trapi. Wyglądało na to, iż jednak sobie razem z nią porozmawia. W prawdzie nie
o tym, o czym zamierzał – lepsze jednak to, niż nic. Wziął głęboki oddech i
ruszył w stronę brunetki. Jego usta zdobił szczery uśmiech. Nieczęsty widok
ostatnimi dniami, czego jakoś nikt nie raczył zauważyć. Rzecz jasna Zayn mógł
mieć o wszystko pretensje tylko do siebie. Po śmierci Adrianny cały świat
kręcił się tylko wokół niego. Przyjaciele chodzili na palcach, byle tylko nie
urazić czymś mulata. To było oczywiste, że po jakimś czasie będą mieć go
zwyczajnie dość.
- Coś się stało? – Zapytał niepewnie.
Rosjanka obdarzyła Malika smutnym spojrzeniem błękitnych oczu.
- Nie powinnam przedłużać umowy –
wyszeptała, nerwowo nawijając kosmyk brązowych włosów na palec. – Mam
wątpliwości…
- Daj spokój. Przecież dobrze nam się z
tobą pracuje – Zayn uśmiechnął się nerwowo. Nie mógł dopuścić do tego, by
stracić kolejną dziewczynę, która tak wiele dla niego znaczyła. – Na zarobki
chyba też nie możesz narzekać, co?
Brunetka
nieśmiało pokręciła głową. Tutaj nie chodziło o to, że chciała podwyżkę lub
znów być „wolnym strzelcem”. Za ten próbny miesiąc miała dostać prawie dwa
tysiące funtów. To dużo i w życiu nawet by się nie spodziewała, że ktoś będzie
chciał zapłacić za to, co kocha robić. Ojciec uparcie powtarzał, iż taniec nie
może być sposobem na życie. Tylko nieliczni potrafią się wybić, a ona nie może
być jedną z nich. Nie ma odpowiedniego zaplecza. Tak samo teraz ojciec uparcie
twierdził, że Verruca powinna wrócić do Rosji. W Moskwie nie musiałaby obawiać
się tego, co zrobi Yankovitch. Grigorij Vanilov w stolicy ma swoje dojścia oraz
ludzi, którzy by ochronili jego jedyną córkę. Verruca nie chciała też narażać
zespołu na szwank. Aleksiej był gotów zrobić wszystko, byle odzyskać swoją
ukochaną. Dobre imię One Direction mogło ucierpieć.
- Lepiej będzie jeśli zajmie się wami
ktoś inny – odpowiedziała Rosjanka po krótkiej chwili. – W samym Londynie jest
mnóstwo bardziej doświadczonych choreografów.
- Ale my nie chcemy nikogo innego – w
głosie Zayna można było wyczuć zdenerwowanie oraz determinację. Brunetka
zerknęła na mulata. W jej podświadomości kiełkowało już pytanie: dlaczego tak
bardzo mu na tym zależy? Zapewne była to zwykła uprzejmość. Tak sobie wmawiała.
Wolała nawet nie zastanawiać się nad tym, czy kryje się za tym coś więcej.
- Zayn, zastanowię się jeszcze – Verruca
poklepała Malika po ramieniu. – Teraz lepiej zajmijmy się choreografią.
Po
dwóch godzinach wszyscy byli zasapani, spoceni oraz potwornie zmęczeni. Niall
leżał na podłodze i jęczał cicho. Błagał swoich kolegów, by przynieśli mu coś
do jedzenia. Najlepiej kilka skrzydełek kurczaka z Nando’s. Styles przewiesił
się przez ławkę. Po jakichś dziesięciu minutach Liam poszedł sprawdzić, czy
kędzierzawy w ogóle żyje. Był trochę obolały, ale oddychał. Jedynie Zayn
pozbierał szybko swoje rzeczy i opuścił salę, rzucając jedynie krótkie „cześć”.
Wyszedł
w mrok. Ściana deszczu zalewała londyńskie ulice. Mulat naciągnął na – lekko
przydługie już – włosy kaptur, z kieszeni kurtki wyciągnął paczkę mentolowych
papierosów. Chowając się pod niewielkim daszkiem, odpalił pierwszego. Gryzący
dym wypełnił płuca. Dopiero teraz Zayn poczuł, że żyje i jest we właściwym
miejscu. Przez ostatnie dwie godziny udawał, że dobrze się bawi podczas
treningu. Sztuczny uśmiech miał opanowany już do perfekcji.
W
dalszym ciągu nie mógł uwierzyć, że Verruca chce opuścić zespół. Była im
potrzebna. Była potrzebna jemu. Rzecz jasna nie mówił tego głośno. Obawiał się,
że dziewczyna zwyczajnie by go wyśmiała, a przyjaciele potępialiby go. W
dalszym ciągu rozpamiętywał utratę ukochanej. Minęło za mało czasu, by tak
zwyczajnie zapomnieć. Ale Verruca przypominała Adriannę tylko z zewnątrz. W
rzeczywistości była bardziej krucha, cicha i spokojna. Obudziła w Zaynie
uczucia, o których już dawno zapomniał. Stał się opiekuńczy. Żałował tylko, że
nie może jej tego pokazać. Ciągle kręcił się obok Styles. Niby ta dwójka się
tylko przyjaźniła, ale kto wie co dzieje się między nimi w nocy? Są wtedy
zamknięci w pokoju, śpią w jednym łóżku… Malik pokręcił energicznie głową,
odrzucając od siebie te myśli. Za bardzo bolało.
Wrzucił
niedopałek papierosa do kałuży. Już nawet nikotyna nie przynosiła ukojenia. Potrzebował
czegoś zdecydowanie silniejszego. Sięgnął po pomarańczowy pojemniczek, w którym
znajdowały się małe, białe tabletki. Lek na zło otaczającego świata. Wyciągnął
jedną i połknął szybko.
- Co to było? – Nie przypuszczał nawet,
że ktoś go obserwuje. Zerknął spode łba na brunetkę, która stała kilka metrów
dalej, ignorując ulewny deszcz. – Zayn, co to było? – Powtórzyła pytanie. Tym
razem stanowczym tonem.
- Tabletki przeciwbólowe – odpowiedział
obojętnym tonem, wymijając dziewczynę. – Nie twoja sprawa.
- Zayn! – Verruca nie odpuszczała. Ze
sportową torbą przewieszoną przez ramię podążyła za chłopakiem. – Zaczekaj,
proszę!
Zatrzymał
się i powoli odwrócił w stronę dziewczyny. Rosjanka jeszcze przez krótką chwilę
miała nadzieję, że pomyliła się co do tych tajemniczych tabletek. Mogły to
rzeczywiście być proszki przeciwbólowe. Wystarczyło, że spojrzała w jego
orzechowe tęczówki. To świństwo rzeczywiście koiło ból, ale niekoniecznie ten
fizyczny. Zaklęła cicho, rzucając się na Malika z pięściami. Była słaba. Nie
mogła zrobić mu krzywdy. On nawet nie reagował. Patrzył na dziewczynę z pustym
wyrazem twarzy.
- Dlaczego? – Wyszeptała, podchodząc do
chłopaka. – Dlaczego to robisz?
- Vera, nie rozumiesz…
- Oczywiście, że nie! Ale nie jesteś
taki, jak pozostali, którzy osiągnęli sukces i całą fortunę postanowili wydać
na prochy – w jej oczach widział prawdziwy ból. Nie wiedział nic o uzależnieniu
matki dziewczyny od narkotyków. Nie wiedział również, że kobieta przedawkowała,
gdy mała Verruca miała zaledwie pięć lat. Nie miał zielonego pojęcia o tym, że
to właśnie ona znalazła nieprzytomną matkę. Ale gdyby był tego świadom, czy
cokolwiek by to zmieniło?
- To było jednorazowe – zapewnił. Dobry z
niego kłamca. – Nie mów nikomu. Chłopacy
natychmiast zrobią ze mnie narkomana.
Verruca
wiedziała, że Malik kłamie. To z całą pewnością nie był pierwszy raz. Miała
jednak nadzieję, że ostatni. Obiecała milczeć pod warunkiem, że nigdy już nie
zauważy u niego nawet oznak bycia pod wpływem.
-
Zobaczysz, dotrzymam słowa – zapewnił.
***
Hell Yeah! Jestem na trzecim semestrze. W prawdzie warunkowo, ale jestem. Z tego powodu dodaję więc nowy rozdział tutaj. A co!
W ogóle to szkoda, że Was tutaj tak mało, no ale najważniejsze, że w ogóle jesteście :) Dziękuję.
Aj ten Niall, Niall zawsze na biedoczka muszą krzyczeć. Co do Zayna to jestem zła.. nie powinien brać tych tabletek, gdy nagle jest mu źle. Powinien zdecydowanie z kimś o tym porozmawiać i w końcu powiedzieć szczerze co czuje do Ver, a ona stanowczo powinna zostać. One Direction w końcu da sobie radę a ona z resztą też. :) Poza tym kocham twój styl pisania, jest taki dojrzały i tak cholernie dobrze się go czyta. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńGratuluję bycia na 3 semestrze! Oby tak dalej.
Kaś, mówiłam Ci już, że jesteś genialna? Mam nadzieję. Piszesz równolegle dwa tak dobre opowiadania, że to się w głowie nie mieści. Wow.
OdpowiedzUsuńVer.. nie wiem czemu, ale mam nadzieję, że będzie z Zaynem, nie ze Stylesem. Oni mogliby pomóc sobie nawzajem. Bo Zayn zdecydowanie pitrzebuje pomocy. Prochy? Co za idiota. Wydaje mi się, że jedyną osobą, która może mu pomóc spowrotem satnąć na nogi jest Verruca.
Według mnie dziewczyna powinna zostać z One Directon. Z jej odejścia nie wyniknęłoby nic dobrego. A poza tym... przywiązali sie do siebie. Przyjaciele od tak się nie rozstają.
Czekam na następny!
Pozdrawiam i gratuluję przejścia na 3 semestr :D xx
ouuuuuuuuuuuu fajny rozdzial! nie moge przecierpieć ze louis darl ryja na niallera :( ale i tak zajebiste opowiadanie :d
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńMając siostrę bliźniaczkę cieszysz się, bo możesz zrobić wszystko. W końcu nie jesteś sama, jest was dwie. Ale co jeśli ta druga ma całkiem inny charakter od Ciebie? A wasze poglądy nigdy się nie zgadzają. Co wtedy? Zaczyna się nieprzyjemny etap w życiu. Nie dogadujesz się z siostrą, chociaż pracujecie w tym samym miejscu. Razem dokonujecie rzeczy niemożliwych. Tak właśnie było z Camille i Mireille. Bliźniaczki, którym trudno było się dogadać. Chcesz poznać ich niesamowitą historię? Poznać przeszłość, której same one nie znają? Bo to co cię otacza nie zawsze musi być kolorowe, a uczucia nie muszą brać głównej roli w życiu.
Wejdź i zagłąb się w historii, która równie dobrze może toczyć się tuż obok Ciebie.
Zapraszam na : podwojna-gra.blogspot.com
Czemu ja dopiero teraz odkryłam Twoje opowiadanie!? Jestem nim po prostu zauroczona. Majstersztyk jak dal mnie! :)
OdpowiedzUsuń