26 października 2012

Dwanaście



„Nigdy nie przestawaj mieć wątpliwości. Brak wątpliwości to znak, że zatrzymałaś się w rozwoju.(...) Z drugiej strony uważaj, by wątpliwości cię nie obezwładniły. Podejmuj zawsze konieczne decyzje, nawet jeśli nie jesteś pewna ich słuszności. Nigdy nie zbłądzisz, jeśli dokonując wyboru będziesz pamiętać o starym niemieckim powiedzeniu (...): diabeł tkwi w szczegółach. Pamiętaj o nim, a wtedy błędną decyzję uda Ci się zamienić na właściwą.”
~Paulo Coelho; Brida

                Koncert dobiegł końca. Fani prosili o bisy, ale za piątym razem nie mieli już nawet siły. Ich gardła były zdarte do granic możliwości. Potrzebowali odpoczynku oraz gorącej herbaty z miodem. Schodząc ze sceny Harry rzucił marynarkę na skórzany fotel opadając na niego po krótkiej chwili. Wyszedł z wprawy. Pół roku bez jakiegokolwiek koncertu mocno zaczęło dawać się we znaki. Na całe szczęście następny przewidziany został dopiero pod koniec przyszłego tygodnia. Będą mieć czas na regenerację sił oraz głosu. Harry już wszystko dokładnie zaplanował. Chciał spędzić tych kilka dni w towarzystwie Vanilov. W Los Angeles była po raz pierwszy. On miał okazję zwiedzić to miasto przed rokiem. Dogadał się nawet ze znajomymi w Hollywood. Mieli oprowadzić cały zespół po studiach nagraniowych. Wycieczka, której się nie zapomina. Styles chciał również pokazać dziewczynie kalifornijskie plaże. Razem mieli spędzić każdą noc w innym klubie dobrze się bawiąc. Chciał, by Verruca nie miała czasu myśleć o Zaynie oraz jego dziwnym zachowaniu.
                Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu smutnych, błękitnych tęczówek. Był bardziej niż pewien, że dziewczyna gdzieś tutaj powinna być. Skinął na ochroniarza. Zapytał go, czy przypadkiem nie widział gdzieś szczupłej brunetki, która razem z nimi przyjechała na miejsce. Mężczyzna pokręcił przecząco swoją łysawą głową. Kędzierzawy wydobył ze swojej torby telefon. Nie miał żadnych nieodebranych połączeń, czy wiadomości. Podrapał się po głowie. Coś kłuło go niemiłosiernie w okolicach serca. Przecież Verruca chciała przeżyć swój pierwszy koncert. Nie mogła poczuć się tak źle, by wrócić do hotelu. A nawet jeśli, coś by przecież komuś o tym powiedziała. Styles posłał Paulowi zaniepokojone spojrzenie.
- Nie widzieliście gdzieś Very? – Zapytał, w dalszym ciągu rozglądając się dookoła. Wszyscy po kolei kręcili przecząco głowami. Na krótką chwilę Harry zapomniał, jak się oddycha. Gdy doszedł do siebie natychmiast zerwał się z fotela i biegiem ruszył w stronę wyjścia. To nie możliwe. Verruca miała być tutaj bezpieczna. Razem z nimi. Okej, Zayn zawiódł ale we czwórkę tez powinni sobie dać radę. Ciągle powtarzał to sobie w myślach. Nie mógł zawalić, nie on! Nie był Zaynem, który porzuca każdą dziewczynę jeśli cokolwiek dla niego znaczy.
                Przy tylnym wyjściu Styles zaczepił jeszcze jednego ochroniarza. Kędzierzawy odszukał w pamięci telefonu zdjęcie, które zrobił sobie razem z Verrucą tuż przed wyjazdem do Londynu. Znajdowali się na samym szczycie London Eye, z którego rozciągał się widok na miasto. Oboje byli szczęśliwi i uśmiechnięci. Ochroniarz dłuższą chwilę przyglądał się zdjęciu by przypomnieć sobie po chwili, że widział brunetkę. Wychodziła w towarzystwie jakiegoś blondyna, który mówił po rosyjsku. Kiedy go mijali, wspomniała coś na temat hotelu. Wyglądała na przerażoną.
- Harry? – Obok przerażonego loczka pojawił się Zayn. – Nie to żebym chciał tutaj przychodzić, ale tak wybiegłeś i wszyscy się zmartwili…
- Wiesz, teraz to ja powinienem tobie przywalić – warknął Harry, mierząc mulata wściekłym spojrzeniem. – Wiesz dlaczego tego nie zrobię? Bo Verruca byłaby za to na mnie wściekła. Nie rozumiem co ona w tobie widzi, ale staram się to uszanować. Jesteś idiotą Malik. Skończonym kretynem!
                Harry pozostawił oszołomionego Zayna i wrócił do środka. Oznajmił Paulowi, iż w trybie natychmiastowym musi wrócić do hotelu. Verruca znajdowała się w niebezpieczeństwie. Wiele od niej słyszał na temat Yankovitcha. Człowiek nieuznający kompromisów. Bywa brutalny. Kto wie do czego się posunął przekonując brunetkę, że jednak powinna razem z nim opuścić teren auli?
Nikomu nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Na krótką chwilę zniknęło zmęczenie po koncercie. Wszyscy zapomnieli o swoich problemach. Jedynie Zayn skrywał swoje prawdziwe uczucia za maską obojętności. Siedząc w autokarze nie odzywał się słowem do nikogo. Z trudem przychodziło mu ignorowanie pogardliwego spojrzenia ze strony Stylesa. Martwił się o Vanilov i był bliski paniki. Nie mógł jej stracić. Chciał ją od siebie odsunąć ale wiedział, że mimo wszystko w dalszym ciągu będzie w pobliżu. Przyjaźniła się z Harrym, Liamem, Louisem i Niallem. W dodatku była ich choreografką. Teraz zaczął się myśleć co by się stało, gdyby Yankovitchowi udało się zabrać Verrukę do Rosji. Nie mógł jej stracić. Prócz Rosjanki, nie miał już nikogo.
Jako pierwszy z autokaru wypadł Harry. Nie zwrócił nawet uwagi na flesze oraz piski fanek, które w dalszym ciągu liczyły na łut szczęścia. Podbiegł do recepcjonisty. Dowiedział się od niego, że Verruca pojawiła się w towarzystwie blondyna jakieś dwadzieścia minut temu. Wsiedli razem do windy i tyle. Mężczyzna zachowywał się podejrzanie. Rozglądał się uważnie dookoła i trzymał kurczowo ramię brunetki. Widać było, że cierpi. Nic dziwnego. Przez najbliższe trzy dni miała w ogóle nie wstawać z łóżka przez naderwany mięsień.
Harry ruszył pewnym krokiem w stronę windy nie spodziewając się, że najbliższe sześćdziesiąt sekund będzie mogło zmienić nie tylko jego życie, ale również pozostałych członków zespołu oraz osób zebranych w hotelowym lobby. Drzwi windy otworzyły się powoli. Zielonooki dostrzegł przerażone spojrzenie Verruki. Dopiero po chwili zauważył za jej plecami wysokiego blondyna o ostrych rysach twarzy. Jego usta wykrzywiał ironiczny uśmiech. Popchnął brunetkę w stronę wyjścia z windy. Wyglądało na to, że chce jak najszybciej opuścić hotel.
- Verruca! Co ty robisz? – Zapytał oniemiały Styles.
- Harry nie…

~*~
                Gdy tylko lekarz oznajmił, że wszystko jest już w porządku, brunetka dosłownie wpadła do gabinetu zabiegowego. Zupełnie zapomniała o swoim bólu. Nie liczyło się nic prócz niego. Zachował się jak prawdziwy bohater, gdy Harry zwrócił na siebie uwagę Yankovitcha. Nikt nie przypuszczał nawet, że mężczyzna ma przy sobie broń. Wydobył ją w mgnieniu oka. Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy rozległ się huk pierwszego wystrzału. Została powalona na podłogę przez Liama. Nie skrzywiła się nawet, zupełnie ignorując ból w okolicach lędźwi. Zaniepokojona zerknęła w stronę Rosjanina, który mierzył teraz prosto w pierś Stylesa. Próbowała zerwać się z podłogi i jakoś obezwładnić mężczyznę, ale Payne w dalszym ciągu trzymał ją kurczowo. Zerknęła na jego bladą twarz. Był sparaliżowany strachem. Wyrywała się, ale uścisk był zdecydowanie zbyt silny.
                Huk drugiego wystrzału sprawił, że z piersi brunetki wyrwał się krzyk przerażenia. Ukryła twarz w dłoniach. Czuła falę mdłości. Żołądek wykręcał się we wszystkie strony, a po policzkach płynęły słone łzy. Rozchyliła palce bojąc się tego, co może zobaczyć. Oszołomiony Harry siedział pod drzwiami prowadzącymi do windy. Trzymał się za głowę, a po jego ręce spływały stróżki czerwonej cieczy. Mimo wszystko nie wyglądał aż tak źle. Rosjanka przesunęła wzrokiem po dalszej części korytarza. Liam już dłużej nie mógł jej utrzymać. Wyrwała się, nie zważając na Yankovitcha powalonego przez dwójkę silnych ochroniarzy. Podbiegła do mulata zwijającego się na podłodze. Opadła przy nim na kolana, prosto w kałużę bordowej cieczy. Opuszkami palców dotknęła bladych warg. W myślach błagała, by jej nie zostawił.
                Przeżył. To wszystko tylko wyglądało poważnie. W prawdzie stracił trochę krwi, ale już w ambulansie podłączony został do kroplówki oraz woreczka z krwią zgodną. Lekarze stwierdzili, że kula jedynie drasnęła ramię. Chirurg znieczulił miejscowo i założył jedenaście szwów. Obiecał, że blizna będzie ledwie widoczna. Miał taką nadzieję.
                Verruca wpadła do gabinetu, rzucając się na szyję mulata. Po jej policzkach znów płynęły łzy. Tym razem były to łzy szczęścia i ulgi. Mogła go stracić. Pomyśleć, że jeszcze tego samego dnia próbowała go znienawidzić zupełnie nie rozumiejąc dziwnego zachowania oraz obojętności. Odetchnęła z ulgą. Zdrowym ramieniem objął ją w talii, przyciągając do siebie.
- Przepraszam – wyszeptał mulat we włosy Vanilov. – Przepraszam…
- Przestań – brunetka odsunęła się nieznacznie od Malika. – Uratowałeś Harry’ego. Jesteś bohaterem.
- Nie jestem – Zayn utkwił orzechowe tęczówki w seledynowej ścianie gabinetu zabiegowego. – Byłem mu to winny. To ja…
                Urwał, gdy do środka ponownie wszedł lekarz. Wyglądał na lekko zmęczonego i zdenerwowanego. Zerknął niecierpliwie na brunetkę dając jej do zrozumienia, że powinna wyjść.
- Vera może zostać – Zayn chwycił drobną dłoń Rosjanki. – O co chodzi?
- Jak pan chce – mruknął lekarz, zajmując miejsce przy swoim biurku. – Wykonaliśmy szybkie badania krwi – odchrząknął, obserwując swoje notatki. – Wykryliśmy śladowe ilości narkotyku…
- To nie możliwe – Verruca ścisnęła mocno dłoń mulata. – Oskarża pan Zayna Malika, wokalistę zespołu One Direction o branie narkotyków? To śmieszne! Jak pan w ogóle śmie! – Wyglądała na prawdziwie oburzoną, chociaż w jej błękitnych oczach chłopak dostrzegł prawdziwą obojętność. Tak, prawdziwie ją zawiódł. – Zayn jest chyba ostatnią osobą na ziemi, która sięgnęłaby po narkotyki.
- Ja tylko mówię o tym, co wykazały wyniki badań – mruknął lekarz z zakłopotaniem. Verruca w dalszym ciągu kontynuowała swój monolog, nakręcając się coraz bardziej.
- W takim razie ktoś źle wykonał te badania. A jeśli nie to proszę mi wierzyć, że znajdzie się wielu zazdrosnych chłopaków chcących dopiec Zaynowi – przytoczyła jeszcze kilka dość sensownych argumentów potwierdzających, że mulat nie mógł zażyć narkotyków. – Zanim więc zacznie pan rozpowiadać o narkotykach w zespole One Direction, proszę się zastanowić dwa razy.
- Ależ ja nie mam zamiaru iść z tym do prasy. Nie pozwala mi na to tajemnica lekarska.
- Żałuje pan? – Verruca uniosła sceptycznie brew. Zayn po raz pierwszy widział brunetkę w takim stanie. Zazwyczaj cicha, spokojna, a teraz? Walczyła o jego dobro, gdy on nie był w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Po spojrzeniu lekarza widać było, że nie podoba mu się ta rozmowa. Nie pałał do Rosjanki sympatią i chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę opuścił gabinet zabiegowy. Po chwili pojawiła się pielęgniarka. Odłączyła kroplówkę, nałożyła na ranę opatrunek i przekazała w jaki sposób Zayn powinien teraz o siebie dbać.
- Vera, dziękuję – wyszeptał Malik, ponownie obejmując brunetkę w talii. – Gdyby nie ty, pewnie chłopacy już by o wszystkim wiedzieli.
- Nie zapominaj, że mnie tajemnica lekarska nie obowiązuje – mruknęła Verruca odwracając się na pięcie. – I tylko z wdzięczności za uratowanie życia Harry’emu kolejny raz nic nie powiem o twoich narkotykach – dodała, wychodząc z gabinetu.
                W poczekalni czekali pozostali członkowie zespołu łącznie ze Stylesem, który nie chciał poddać się hospitalizacji, co według lekarzy było niezbędne. Przy upadku kędzierzawy rozbił sobie głowę. Nic poważnego. Chirurg założył jedynie trzy szwy, ale kędzierzawy miał teraz lekkie wstrząśnienie mózgu, które mogło doprowadzić do pojawienia się nudności lub nagłej utraty przytomności. Wypisał się na własne życzenie. Nie lubił szpitali. Ten wszechobecny smutek i zapach śmierci. Wolał cieszyć się tym, że przeżył w towarzystwie przyjaciół. Chciał również przekazać Vanilov radosną wiadomość, którą właśnie usłyszał od Louisa. Yankovitch został aresztowany. Poszukiwany był przez policję i obecnie będzie czekać na proces w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Prokurator postawi mu blisko trzydzieści różnych zarzutów.
                Verruca opuściła gabinet zabiegowy z bladym uśmiechem oraz oczami pozbawionymi blasku. Niall przytulił ją mocno. Nie opierała się. Potrzebowała tego. Wydarzenia ostatnich dwóch dni mocno ją przytłoczyły. Nie wiedziała nawet, czy kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć o tym, jak blisko śmierci byli jej przyjaciele.
                Kolejny raz tej nocy drobnym ciałem Vanilov wstrząsnął szloch.


***
Dwanaście. Jej, chyba ciężko mi będzie rozstać się z tym opowiadaniem, a to już lada chwila.
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze :) A już 30 października zapraszam na pierwszy rozdział na Charming Type.

7 komentarzy:

  1. To jak chłopacy się zachowali było pełne podziwu. Byli bardzo odważni i to mi się spodobało. Bardzo obawiałam się tego, że może wyjść zdecydowanie gorzej, że ten cały rosjanin (nie potrafię napisać jego nazwiska) doprowadzi do czegoś gorszego, ale w ostatniej chwili zdążyli i to mnie tak cholernie cieszy! :) Szkoda tylko, że Malik mimo swojej bohaterskiej roli zawiódł i tak Ver tymi narkotykami. Mam nadzieję, że przez te całe wydarzenie zmieni się, zrozumie, że mógł stracić ją. I postara się bardziej niż dotychczas. :)
    I pomyśleć, że opowiadanie zmierza ku końcowi. Jak ten czas szybko leci, eh. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mozesz konczyc!:(( to opowiadanie musi trwac jkeszcze dłuuugo no :( popłakałam sie w scenie gdzie padały strzały:o mam nadzieje ze Ver bd jeszcze z Malikiem i wszystko bedzie okej, czekam na nexta:*

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam, a moja szczęka z każdą chwilą coraz bardziej zbliżała sie do blatu biurka. Byłam pewna, że to Harry, dostał kilkę! Mam nadzieję, że między Zaynem i Ver zacznie się układać, a tamta strawa szybko przycichnie i nikt się o niczym nie dowie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, jeszcze nie byłam tak zszokowana jak czytałam opowiadanie. Ale ta scena w lobby hotelowym na sto pięćdziesiąt procent zostanie mi w pamięci na długo. Przeraziłam się, bo myślałam, że Hazza naprawdę dostał i to prosto w pierś, a tu Zayn, bohater rzucił się na pomoc. No po tej sprawie z lekarzem i tym, jak Vera się za nim ostro wstawiała, chyba powinien przestać z nałogiem. Niech się wreszcie opamięta, dla niej i dla siebie, ugh. Mam wrażenie, że to, że złapali Yankovitcha to jeszcze wcale nie oznacza końca kłopotów? Ojeej, szkoda,że już tak niedługo finał opowiadania. Co prawda dopiero niedawno zaczęłam je czytać, ale już zdążyłam się do niego przyzwyczaić i nawet zacząć uwielbiać :) Wstrząsnęłaś moimi uczuciami (i wyobraźnią). Może lepiej pójdę się uspokoić przy ciepłym kako? :D Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog jest jednym z moich ulubionych i znajduje się w podstronie 'Magia opowieści' na moim nowym blogu na którego zapraszam Cię już teraz :) wishmeyourself.blogspot.com / mam nadzieję, że zajrzysz, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie. aż mi sie zimno zrobiło! wiesz... zawsze możesz przedłużyć...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, boski rozdział, poczułam dreszcze aż. Ciekawy rozdział i wygląd bloga mi się spodobał. Będę wpadać częściej.

    Cześć, z góry przepraszam za spam. Zapraszam na bloga o Justinie Bieberze
    (zwiastun)- http://www.youtube.com/watch?v=KK0KTdgz00A&feature=BFa&list=HL1351342177
    (adres bloga)- http://we-could-be-homeless.blogspot.com/
    Początkowa akcja toczy się na weselu kolegi Justina oraz kuzynki główej bohaterki. Jeśli Cię zaciekawił ten krótki początkowy opis o moim opowiadaniu to zapraszam bo akurat szukam nowych czytelników na bloga.
    oraz zapraszam na bloga o One Direction :
    http://without-you-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga