12 października 2012

Dziesięć



„Ból istnieje na co dzień, w skrywanym cierpieniu, w naszych wyrzeczeniach, w rezygnacji z marzeń. Ból przeraża, gdy pokazuje swoje prawdziwe oblicze, ale jest kuszący, gdy stroi się w piórka poświęcenia. Albo tchórzostwa. Człowiek próbuje się przed nim bronić, choć zawsze znajduje sposób, by jakoś z nim poflirtować.”
~Paulo Coelho; Jedenaście minut

                Otępiający ból brutalnie wyrwał ją ze świata sennych marzeń. Z krainy, w której mogła być bezwarunkowo szczęśliwa. Sama kreowała ten świat na podstawie przeżyć, doznań oraz emocji, jakie towarzyszyły każdego dnia. I chociaż niejednokrotnie uroniła łzę lub budziła się z niemym krzykiem, to każdego wieczora chciała tam wracać. Sny bywały takie irracjonalne. Niejednokrotnie zaprzeczały istniejącym prawom oraz zasadom, ale nie musiała się tym przejmować. To był jej świat. Jej własna rzeczywistość, do której nikt inny nie miał dostępu.
                Próba przewrócenia się na plecy spowodowała jeszcze większy ból. Brunetka jęknęła cicho, budząc przy tym zielonookiego. Znów przy niej czuwał. Był tej nocy na każde zawołanie. Przynosił zimną wodę, tabletki przeciwbólowe oraz zmieniał plastry rozgrzewające. Wszystko po to, by poczuła się lepiej. Nic nie pomagało. Jedynie jego radosny uśmiech na krótką chwilę koił ból, który po chwili wracał ze zdwojoną siłą. Kiedy nie miała już siły by się z tym zmagać, przyniósł tabletki nasenne. Ten błogi stan niestety nie trwał długo. Trzy godziny, może cztery. Harry martwił się o nią. Ona natomiast o Zayna, który przez ten czas nawet nie raczył się pojawić. Czy była zła? Nie, raczej zawiedziona. Przez krótką chwilę tego dnia miała nadzieję, że jednak oboje coś dla siebie znaczą. Gdyby nie ten przejmujący ból w lędźwiach, zapewne odczułaby go w sercu.
                Kiedy kędzierzawy zasugerował wizytę w szpitalu próbowała udawać, że wszystko jest w porządku. Nie przypuszczała, by było to coś poważnego. Przecież ból dał o sobie znać dopiero po czterech godzinach. Fakt, że wcześniej myśli miała zajęte poprawnym wykonywaniem kroków oraz utrzymywaniem sztucznego uśmiechu. Niemożliwym jednak było, by nie pamiętała momentu, w którym nabawiła się urazu. A może zadziałała adrenalina?
- Vera, nie będziesz się męczyć – do pokoju Rosjanki wszedł Paul. – Ty potrzebujesz diagnozy lekarskiej, a Harry snu. Dasz radę wstać?
                Vanilov nieśmiało pokiwała głową. W prawdzie nawet najdrobniejszy ruch sprawiał ogromny ból, ale nie chciała robić jeszcze większego zamieszania niż to warte. Obiecała Higginsowi stawić się w hotelowym lobby za piętnaście minut. Poprosiła Stylesa, by wyjął z jej walizki czarne, dresowe spodnie oraz jakąś bluzkę. Nie chciała jechać do szpitala w pidżamie. Nie zamierzała tam spędzać zbyt wiele czasu, nie mówiąc już o nocy.
                Dotarła do hotelowego lobby po dwudziestu minutach. Przez dłuższy czas Harry jeszcze prosił Paula, by pozwolił im jechać razem z nimi. Za każdym razem spotykał się ze stanowczą odmową. W końcu musiał się poddać. Zrezygnowany usiadł na skórzanej kanapie, obserwując oddalającą się sylwetkę Vanilov. Był załamany. Nie lubił patrzeć, jak przyjaciele cierpią. Ukrył twarz w dłoniach, próbując skupić myśli na czymś innym. Koncert. Następnego dnia mieli wystąpić przed kilkunastotysięczną widownią. Powinien być w formie. Podobnie, jak pozostała czwórka. Westchnął cicho, podnosząc się z kanapy. Zmęczenie powoli zaczynało dawać się we znaki. Już miał wsiąść do windy, gdy kątem oka dostrzegł błyski kilku fleszy przed wejściem do hotelu. Zmrużył powieki. Z ciekawości postanowił sprawdzić, kto wywołał takie zamieszanie. Jakieś było jego zaskoczenie, gdy po kilkunastu sekundach do środka wpadł Zayn. Zatoczył się i opadł na tą samą kanapę, na której jeszcze przed chwilą siedział kędzierzawy.
- Zayn, gdzieś ty się podziewał? – Zapytał Harry z wyrzutem.
- Och, zazwyczaj to Louis się na mnie wydziera – zauważył mulat, celując w przyjaciela palcem wskazującym. – Daj spokój. Byłem trochę… odreagować.
                Harry przekrzywił głowę, zagryzając dolną wargę. Zayn zdecydowanie nie był sobą i pozostawało jedynie mieć nadzieję, że „odreagowywanie” w jego ustach nie oznaczało niczego niedozwolonego. Wolał o to nie pytać. Fałszywe oskarżenia nie były w tej chwili Malikowi potrzebne.
- Kiedy ty sobie odreagowywałeś, ja byłem przy Verruce – warknął Styles. Mulat był zdecydowanie zbyt rozpieszczony. Uważał, że wszystko może ujść mu płazem. Nie tym razem. Widział w błękitnych oczach dziewczyny, jak bardzo potrzebuje Malika. Przy nim z całą pewnością nie odczuwałaby tak silnego bólu. Wiadomo przecież, że miłość potrafi zdziałać cuda. – Ona cierpiała, a ciebie nie było! Byłeś jej potrzebny. Powinieneś razem z nią pojechać do tego cholernego szpitala i trzymać teraz jej dłoń! Ale ty wolałeś odreagować – Harry prychnął. – Nawaliłeś. Kolejny raz zawiodłeś dziewczynę, której zależało na tobie. Oby tylko Vera nie była kolejną Ade.
                Kędzierzawy zdał sobie sprawę z tego, że powiedział o kilka słów za dużo. Był wściekły. Chciał dopiec Zaynowi, by wreszcie przejrzał na oczy. Świat przecież nie kręci się dookoła Malika oraz jego życiowych problemów! Wszyscy się nim przejmowali przez długie miesiące. Zapomnieli o własnych problemach. Zaniedbali swoje dziewczyny. Mało brakowało, a z jego powodu rozpadłby się związek Liama z Danielle. Wreszcie wszyscy przejrzeli na oczy. A Zayn? On dalej pozostawał w stanie wiecznego cierpienia oraz wewnętrznego bólu. Przez krótką chwilę zdawało się, że Verruca go zmienia. Złudna nadzieja. Malik pozostawał tym samym egoistą i egocentrykiem.
- Hej Harry – zielonooki odwrócił się, słysząc swoje imię. Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, pięść Malika odnalazła jego żuchwę. Impet uderzenia sprawił, że Harry zatoczył się do tyłu. Po jego brodzie spływała stróżka krwi z rozciętej wargi.
- Należało mi się – mruknął cicho, wsiadając do windy pozostawiając tym samym wściekłego Zayna w korytarzu.
                Nie było zbyt wiele krwi, ale warga dość szybko spuchła. O ten wybuch agresji Malika mógł winić tylko siebie. Niepotrzebnie wspomniał o Ade. Zły czas i miejsce.
                Wysiadając z windy ruszył szybkim krokiem do swojego pokoju. Potrzebny był zimny okład, by opuchlizna zeszła. Przekraczając próg pożegnał się ze złudną nadzieją, że Louis śpi i niczego nie zauważy. Tomlinson właśnie skończył rozmowę z Eleonor. Wyglądał na zadowolonego. Również w ich związku wszystko układało się jak należy. To był powód do radości, której Harry chwilowo nie był w stanie okazać. Z lodówki wyciągnął małą buteleczkę żurawinowej wódki. Bynajmniej nie z zamiarem napicia się o co natychmiast został posądzony przez współlokatora.
- Harry! W coś ty się wpakował? – Uwadze Louisa zazwyczaj nic nie umykało. Przysiadł na łóżku obok Stylesa i dokładnie przyjrzał się obrażeniom. Kędzierzawy milczał. – Jeśli mi nie powiesz co się stało, to poproszę ochronę o udostępnienie nagrań z kamer. Więc?
- Zayn mi przyłożył – westchnął Harold. – Niepotrzebnie porównałem do siebie Verrukę i Ade. Miał prawo się zdenerwować.
- Ale nie miał prawa by posunąć się aż tak daleko – warknął Lou, podnosząc się z łóżka. – Porozmawiam sobie z nim.
- Nie! Daj spokój – Harry wzruszył obojętnie ramionami. – Zayn przeprosi, jak tylko sobie to wszystko przetrawi.
- Obyś miał rację.

~*~
                Lekarz pojawił się dopiero po godzinie bolesnego oczekiwania. Zapewne Rosjanka czekałaby jeszcze dłużej gdyby nie Paul, który zrobił awanturę pielęgniarce siedzącej za wysokim kontuarem. Kobieta od samego początku nie wykazywała żadnego zainteresowania osobą cierpiącą. Dochodziła północ, więc według niej każdy poszkodowany powinien poczekać do białego rana. Higgins został zmuszony do przytoczenia argumentu ostatecznego. Zapowiedział, że jeśli lekarz nie pojawi się natychmiast, to w następnym wywiadzie cały zespół One Direction opowie o fatalnej opiece w tym szpitalu. Pielęgniarka zbladła jak ściana i natychmiast wykonała kilka telefonów. Dziwnym trafem lekarz znalazł się natychmiast.
                Kilka minut badań, jedno prześwietlenie i diagnoza była gotowa. Na całe szczęście nie sprawdził się najczarniejszy scenariusz, który Rosjanka już ułożyła sobie w głowie. Nie miała pękniętych kręgów, czy innej kości. Lekarz stwierdził naderwany mięsień czworogłowy lędźwi. Nic dziwnego, że odczuwała taki ból w okolicach kręgosłupa. Teraz przynajmniej wiedziała już czym został on spowodowany. Dostała zalecenie, by przez najbliższe trzy dni nie ruszać się z łóżka, a przez kolejne dwa tygodnie naklejać rozgrzewające plastry. Po tym czasie ból powinien stopniowo ustępować. Przepisał również Ketonal, który mogła łykać maksymalnie dwa razy dziennie.
                Do hotelu wróciła już w lepszym nastroju. Tuż przed wyjściem dostała dożylny zastrzyk składający się z podwójnej dawki Ketonalu. Po dwudziestu minutach ból był ledwo odczuwalny. Wysiadając z windy na trzecim piętrze podziękowała Paulowi i skierowała kroki w stronę swojego pokoju. Zatrzymała się na krótką chwilę przy drzwiach, zerkając w stronę końca korytarza. Chciała podziękować Harry’emu, że się nią zaopiekował. Zagryzła dolną wargę. Póki działały leki, mogła zignorować zalecenia lekarza.
                Nieśmiało zapukała do drzwi.
- Vera? – Louis podrapał się po głowie, zerkając na dziewczynę. – Pomóc ci w czymś?
- Ja… - brunetka wbiła wzrok w podłogę. – Pomyślałam, że może jeszcze Harry nie śpi. Chciałam mu podziękować…
- Ach, więc o to chodzi – Tomlinson uśmiechnął się ciepło, przepuszczając dziewczynę w drzwiach. – Właśnie się zdrzemnął, ale przez ostatnie dwie godziny mówił jedynie o tobie. Martwił się. Myślę, że jeśli go obudzisz, to nie będzie mieć nic przeciwko – szatyn puścił oczko do Vanilov. – Zostawię was samych. Muszę jeszcze pogadać z Liamem.
                Verruca poczekała, aż drzwi za Louisem się zamkną i powoli podeszła do łóżka. Harry drzemał słodko, nakryty cienką kołdrą po same uszy. Lekko przydługie już loki opadały kaskadą na jego oczy. Przykucnęła obok łóżka, opierając brodę o krawędź materaca. Nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu. Łzy lśniły w jej oczach. Zyskała prawdziwego przyjaciela. Kiedy nikt praktycznie się nią nie przejmował, on był obok. Wiedział co zrobić, by przywrócić dobry humor. Co najważniejsze: zawsze był sobą. Nikogo nie udawał.
- Harry – wyszeptała, wplatając palce w bujną czuprynę chłopaka. – Dziękuję.
- Vera – Styles powoli otworzył oczy bojąc się, że to wszystko jedynie mu się przyśniło. Ale ona była prawdziwa. Klęczała obok jego łóżka, a w oczach lśniły łzy. – Hej, co jest?
- To raczej ja powinnam o to zapytać – wymruczała brunetka, przesuwając opuszki palców na spuchniętą wargę chłopaka. Zadrżał. – Co się stało?
- Nic takiego tylko Z… - ugryzł się w język. Co jak co, ale nie chciał przedstawiać Malika w ten sposób. Verruca już wystarczająco się na nim zawiodła. – Zawadziłem stopą o kant łóżka, przewróciłem się i przywaliłem z szafkę nocną.
- No jasne.
                Brunetka opowiedziała w skrócie kędzierzawemu, co powiedział lekarz. Styles widocznie odetchnął z ulgą słysząc, że sprawa nie jest aż tak bardzo poważna. Dwa tygodnie i wszystko powoli zacznie wracać do normy. W prawdzie przez ten czas nie będzie mogła ona brać czynnego udziału w przygotowaniach do koncertu, ale przecież choreografię mają opanowaną prawie do perfekcji. Jeśli coś będzie nie jasne, to Verruca i tak znajdzie siłę, by pokazać kroki od nowa. Nieczęsto spotyka się tak silne dziewczyny, których nie jest w stanie załamać nawet były facet – prześladowca.
- Lepiej pójdę już do siebie – westchnęła Vanilov, podnosząc się z podłogi. – Lekarz kazał mi leżeć w łóżku przez trzy dni, więc muszę zbierać siły, by jednak pojawić się na waszym koncercie. Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedział z uśmiechem. Nie mógł traktować jej jak przyjaciółki. Głupie serce po prostu nie chciało się przestawić.


***
No to jeszcze cztery i koniec :)
Już teraz pragnę Was zaprosić na Charming Type, gdzie pojawił się prolog opowiadania. 

5 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że nic poważnego nie ma Verruca. :) A Zayn nie powinien postąpić tak wobec Harrego w końcu to jego przyjaciel mogło by się obyć bez uderzenia. Czyżby Harold nam się zakochał? A co z Zaynem? Zawalczy o nią? Mam nadzieję. :)
    Wpadnę zaraz na nowego bloga! Podziwiam Cię za te pomysły. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny
    czekam na nn :D
    ♥♥♥♥♥:*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaale ty masz wyobraznie,o ja o_O Piszesz z 4 opowiadania,i wszystkie są tak samo genialne *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę przeżyć, że Vera poczuła coś więcej akurat do Zayna. widać, ze Harry bardzo przez to cierpi. Styles niesłusznie oberwał,bo powiedział wprost co myśli. całą noc czuwał przy Verruce, a Malik w tym czasie balował... miał całkowite prawo, żeby się zdenerwować. no kurcze, Zayn powinien się porządnie ogarnąć jeżeli zależy mu na Verze!
    [heartless-boys]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga