28 września 2012

Osiem



„Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić.”
~Harlan Coben; Nie mów nikomu

                Samolot gładko wylądował na – rozgrzanej kalifornijskim słońcem – płycie lotniska. Dopiero w tej chwili brunetka mogła swobodnie odetchnąć i puścić dłoń Harry’ego, którą ściskała praktycznie przez cały lot. Nigdy nie lubiła małych, ciasnych przestrzeni. Jeśli dodać do tego, że owa przestrzeń znajdowała się kilka kilometrów nad ziemią, to paniczny lęk gwarantowany. Przedłużając kontrakt z One Direction nawet nie liczyła na to, że razem z nimi poleci w trasę koncertową do Los Angeles. Paul jednak przewidział taki obrót spraw i Verruca Vanilov miała zostać już podczas pierwszego wywiadu zaprezentowana jako nowa pani choreograf.
                Brunetka szepnęła do przyjaciela ciche przepraszam i podniosła się ze swojego miejsca, by wyciągnąć bagaż podręczny. Tych kilka godzin spędzonych w samolocie było istną męczarnią. Niewiele pomagał nawet fakt, iż zajmowała miejsce w biznes klasie. Do tego typu podróży była przyzwyczajona. Ojciec nigdy nie decydował się na klasę ekonomiczną. Zazwyczaj jednak loty były znacznie krótsze i mniej męczące. Gdyby nie miała przy sobie Harry’ego, to zapewne wpadłaby w panikę. Właściwie to podziwiała kędzierzawego, że ani razu nawet nie zajęczał, a przecież dość mocno ściskała jego dłoń. Na całe szczęście kolejny, tak długi lot, czekał cały zespół dopiero za dwa miesiące. Wtedy to będą wracać do Londynu na zaledwie półtora tygodnia, by znów ruszyć w trasę koncertową. Tym razem po Europie.
                W strefie na VIPów Paul sprawdzał, czy przypadkiem któryś z muzyków nie pozostał w samolocie. W ich przypadku przecież wszystko jest możliwe. Cała piątka była na miejscu. Zabrali również swoje bagaże. Po raz pierwszy od dłuższego czasu manager nie musiał się martwić już na samym początku przygody w trasie. Chociaż były chwile zwątpienia, gdy Louis przepadł gdzieś bez śladu tuż przed wylotem. Teraz wszystko było w porządku. Przynajmniej przez najbliższych kilka minut, gdy zespół nie pojawi się na głównej hali lotniska.
                Verruca miała wmieszać się w tłum. Póki nikt jej nie rozpoznawał, nie była narażona na wspólne zdjęcia, rozdawanie autografów oraz nienawistne spojrzenia, którymi fanki lubiły obrzucać każdą, młodą kobietę w pobliżu zespołu One Direction. Rosjanka nie chciała w to wszystko uwierzyć do chwili, gdy jej oczom ukazał się rozkrzyczany tłum nastolatek. Wykrzykiwały imiona swoich idoli. Większość z nich miała w pogotowiu aparaty fotograficzne oraz notatniki, w których znaleźć miały się autografy. To był zupełnie inny świat. W Londynie nie odczuwało się, jak wielu fanów ma zespół. Może mieszkańcy się przyzwyczaili? Tak, to było całkiem prawdopodobne.
                Chłopacy nie rozdali zbyt wielu autografów. Zmęczenie powoli dawało się we znaki, podobnie jak zmiana czasu. Nie mieli już nawet siły uśmiechać się do zdjęć. Opuścili lotnisko w pośpiechu. Verruca czekała na nich wraz ze stylistkami i kilkoma ochroniarzami, w hotelu Le Parc. Mieścił się on z zachodniej części Hollywood. Z zewnątrz prezentował się niezbyt okazale, ale nowocześnie. Wchodząc do środka Verruca nawet nie miała pojęcia w jak cudownym miejscu się znajdzie. Razem z Rachel – jedną ze stylistek – udała się na szybką wycieczkę po terenie hotelu. Restauracja mogła pomieścić przynajmniej pięćdziesiąt osób. Obok znajdowały się windy, a przechodząc dalej mijało się bar, by na samym końcu trafić nad kompleks basenów wraz z kilkoma stanowiskami, gdzie serwowano usługi kosmetyczne. Uśmiech praktycznie nie znikał z ust brunetki. Tuż obok basenów znajdowały się dwa korty tenisowe. Nie docierały tutaj odgłosy z zewnątrz. Cisza, spokój, które sprzyjają odprężeniu. Verruca miała wrażenie, że znalazła się w raju. Jej dobry humor rzecz jasna nie umknął uwadze chłopaków.
- Witaj w naszym świecie – zaśmiał się Louis, obierając od Paula kartę magnetyczną do pokoju.
                Vanilov dostała pojedynczy pokój tuż obok tego, który zajmował Zayn razem z Niallem. Była zbyt zmęczona, by zachwycać się tym pomieszczeniem. Pozostawiła to sobie na później. Rzuciła jedynie walizkę tuż przy drzwiach, a następnie rzuciła się na łóżko. Tego dnia cała ekipa miała wolne. Zespół dopiero następnego dnia miał udzielić dwóch wywiadów oraz spotkać się razem z fanami. Wtedy też Rosjanka miała zostać oficjalnie przedstawiona. Miała również poprowadzić warsztaty taneczne dla zainteresowanych. Na tą myśl prychnęła cicho. Większość pewnie i tak będzie zainteresowana jedynie One Direction. Kto by tam chciał tańczyć z jakąś podrzędną choreografką na samym początku swojej kariery.
                Z tą myślą powoli odpłynęła do krainy sennych marzeń.

~*~
                Przy pomocy Liama Zayn wtoczył się do hotelowego lobby. Przez ostatnich kilka godzin cały zespół dobrze bawił się w pobliskim klubie Cabana. To był ostatni, wolny dzień. Od następnego rozpocznie się ta cała szopka. Ludziom dookoła wydaje się, że to takie fajne. Sława, pieniądze, piękne dziewczyny. Na krótką metę to całkiem przyjemne życie. Po dwóch latach te ciągłe piski, błyski fleszy oraz dwuznaczne propozycje są już chlebem codziennym. Takie wypady do klubu są tylko po to, by chociaż na krótką chwilę przypomnieć sobie jak to jest być zwykłym nastolatkiem. Kolorowe drinki, dobra muzyka i ludzie, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z kim mają do czynienia. Tak właśnie było w Cabanie, gdzie wstęp miały tylko gwiazdy oraz dzieciaki mające bogatych rodziców.
                Malik nie miał zielonego pojęcia w jaki sposób znalazł się pod drzwiami swojego pokoju. Nacisnął klamkę. Drzwi nie ustąpiły. Zaczął walić w nie pięściami. Niall opuścił klub godzinę wcześniej. Powinien już dotrzeć do hotelu. Mógł siedzieć teraz w restauracji lub zwyczajnie spał. Irlandczyk miał niewiarygodnie twardy sen. Mulat zaklął głośno, siadając pod drzwiami. Jakaś kobieta posłała mu pytające spojrzenie. Zignorował ją. Był zły i pijany. W dodatku nie mógł dostać się do pokoju. Mógł pójść do Louisa lub Liama, ale nie wiedział, które pokoje zajmują.
- Medytujesz, czy masz dość chrapiącego Nialla? – Usłyszał nad sobą delikatny głos Verruki. Powoli podniósł głowę, napotykając rozbawione spojrzenie niebieskich tęczówek. W tej zwiewnej, granatowej sukience oraz białych koturnach prezentowała się jeszcze śliczniej.
- Nie mogę wejść do pokoju – wymruczał, spoglądając przy tym wymownie na drzwi opatrzone numerem 307. – Nie wiem gdzie jest Horan.
- Poszedł spać. Zajrzał nawet do mnie, by powiedzieć dobranoc – brunetka ledwo była w stanie powstrzymać się od śmiechu. Zayn wyglądał uroczo, aczkolwiek trochę żałośnie. To było do niego takie niepodobne. Zazwyczaj mulat starał się uchodzić za twardziela, którego nic nie rusza. Jak widać alkohol potrafi zmienić człowieka. – Chodź – wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka. – Możesz przenocować u mnie.
- Serio?
                Verruca pokiwała głową. Nie mogła przecież pozwolić, by Zayn przesiedział całą noc na korytarzu. Martwiła się o niego już od dłuższego czasu. Jako wrażliwa osoba dość często dostrzegała szczegóły, które umykały innym. W tym przypadku rolę tych innych pełnili jego przyjaciele. Nikt nie widział w jego oczach cierpienia oraz bólu, który z każdym dniem wzbierał na sile. Zdawało się, że nawet sam Malik nie chce tego dostrzegać. Vanilov nie była specjalnie zdziwiona, gdy zobaczyła go z tymi tabletkami w dłoni. Zayn potrzebował bliskości oraz odrobiny zrozumienia. Ona chciała być przy nim w tych najtrudniejszych momentach by nie pozwolić mu się stoczyć z samego szczytu, na którym obecnie się znajdował.
                Muzyk powoli podniósł się z podłogi. Jego serce galopowało w zawrotnym tempie. Verruca była tutaj. Chciała mu pomóc. Może jednak nie był pozostawiony sam sobie? Może powinien przestać rozpamiętywać przeszłość i zacząć żyć tym, co teraz? Uśmiechnął się delikatnie. Vanilov dostrzegła w orzechowych tęczówkach radosny błysk. Odwzajemniła uśmiech nie zdając sobie sprawy, jak wiele ten drobny gest znaczy dla mulata. Chwycił jej dłoń tłumacząc się, że za bardzo kręci mu się w głowie, by iść prosto. Ich palce odruchowo splotły się ze sobą.
                Pokój Verruki nie odróżniał się od pozostałych w hotelu. Tego Zayn jednak nie był w stanie zauważyć. Dla niego liczył się fakt, że to właśnie JEJ pokój. Z błogim uśmiechem na ustach przysiadł na brzegu łóżka. Kołdra była zaplątana, poduszka wygnieciona, a narzuta znajdowała się na podłodze. Ponownie przeniósł spojrzenie na brunetkę, która szukała czegoś zawzięcie w granatowej walizce. Miała na sobie krótkie spodenki oraz luźną koszulkę z Myszką Mickey. Jęknął cicho.
- Chyba ciebie nie obudziłem, prawda? – Zapytał, podnosząc się z łóżka. Szybko doszedł do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł. Pojawiły się prawdziwe zawroty głowy, a do tego jeszcze nudności. Wolał, by cała zawartość żołądka pozostała tam, gdzie się znajduje. Znów przysiadł na brzegu łóżka, jęcząc przy tym cicho. Położyć się na razie nie mógł. Skończyłoby się podobnie, jak z próbą stania.
                Verruca spojrzała na mulata z delikatnym uśmiechem błąkającym się w dalszym ciągu w kącikach ust.
- To nic takiego. Mam bardzo słaby sen, w przeciwieństwie do Nialla – wzruszyła chudymi ramionami, nerwowo obciągając koszulkę. Nawet przed Harrym nie paradowała w tak skromnej pidżamie. Zazwyczaj, gdy dzielili jedno łóżko miała na sobie dresowe spodnie. Poza tym było ono na tyle duże, że każde zazwyczaj zajmowało swój brzeg.
- Przepraszam – ponownie jęknął Zayn. – Czasem zdarza mi się nie kontrolować.
- Rozumiem i uwierz mi, że nie musisz się tłumaczyć – spokojne spojrzenie niebieskich tęczówek patrzyło na Malika spod wachlarza czarnych rzęs. – Jeśli chcesz się odświeżyć, to łazienka jest tam. Wrócę za dwadzieścia minut. Muszę wykonać ważny telefon.
- O tej godzinie?
- W Moskwie dochodzi czternasta.
                Zayn powoli podniósł się z łóżka, nie chcąc przypadkiem stracić równowagi. Ze zdziwieniem stwierdził, że nie jest wcale tak źle. Pewnym krokiem ruszył do łazienki, zerkając ukradkiem na zawartość granatowej walizki. Zaśmiał się cicho widząc gorsetowy biustonosz w panterkę. Powoli wkroczył do łazienki. Widać było, że Verruca nie spędziła tutaj jeszcze zbyt wiele czasu. Przy ogromnym lustrze stała kosmetyczka wraz z przyborami potrzebnymi do zrobienia makijażu. One musiały czekać na swoją kolej do rana. Przy ceramicznej umywalce znalazł ogórkowe mleczko do demakijażu, szczoteczkę do zębów oraz miętową pastę. Dostrzegł również, że hotelowy zestaw kosmetyków został nietknięty. Zdjął ubrania i wszedł do kabiny prysznicowej. Krople letniej wody przyjemnie koiły. Mulat dostrzegł w metalowym koszyczku truskawkowy szampon oraz waniliowy żel pod prysznic. Otworzył obie tubki, a nozdrza wypełnił znajomy zapach. Zapach Verruki.
                Prysznic pomógł. Nudności minęły. Podobnie, jak zawroty głowy. Malik miał nadzieję, że Verruca nie będzie mieć nic przeciwko, iż skorzystał z jej żelu oraz szamponu. Tak ładnie pachniały. Zwyczajnie nie mógł się oprzeć. Kiedy wrócił do pokoju, brunetka siedziała skulona w wiklinowym, okrągłym fotelu. Wpatrywała się ślepo w przestrzeń za oknem.
- Może jednak powinienem pójść do chłopaków? U nich też znajdzie się miejsce – szepnął Zayn, podchodząc do dziewczyny. Zdziwił się, gdy chwyciła jego dłoń. Skóra Vanilov była miękka w dotyku, ale chłodna.
- Zostań.
                Nie mógł odmówić. A może zwyczajnie nie chciał? Przysiadł się do dziewczyny. Pozwolił, by oparła głowę na jego ramieniu. Po krótkiej chwili poczuł, że drży. Wtulił twarz we włosy Vanilov i kiedy ona cicho płakała, nucił tylko jemu znaną melodię, która wiele miesięcy później stała się tłem do idealnie dobranych słów nowej piosenki.


***
Nie wiem czy jest sens publikować to opowiadanie skoro nikt nie czyta...


10 komentarzy:

  1. NIKT NIE CZYTA?!
    Ranisz :<
    Miałam chichą nadzieję, że właśnie Zayn ja pocałuje *__*
    Masz publikowac :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry wykazał się ogromną cierpliwością... ja bym nie wytrzymała, gdyby mi tak ktoś panikował.
    Co do Verr to przeczuwam, że ten cały gościu (nie pamiętam jego rosyjskiego imienia i nazwiska) ją szuka lub jest w pobliżu niej, ale Zayn niech będzie lepiej w pogotowiu i o nią dba. :)
    Co do opowiadania to... JA JE CZYTAM! I byłoby mi na prawdę smutno i przykro jakbyś przestała publikować, gdyż zżyłam się z ich historią.

    OdpowiedzUsuń
  3. JEST SENS,PUBLIKUJ! JA CZYTAM!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak nie?! ja czytam pisz i nie pierdol haha ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. 1) Wspaniały szablon bloga - od razu zwrócił mą uwagę,
    2) Pisz pisz pisz! Tak długo i ciekawie.. dawno nie czytałam tak DOBREGO opowiadania, serio!
    3) Nie poddawaj się! Jeśli chcesz pomóc swemu blogowi, zapraszam na mój blog, gdzie pomogę Ci go rozpromować!
    Do dyspozycji m.in.: zakładka REKLAMY BLOGÓW

    xx

    www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytam !! czekam z niecierpliwościa na cdn ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta końcowa scena <3 zakochałam sie w niej i mam nadzieję, że takich będzie więcej :D Mam nadzieję, że niedługo wszystko sie wyjaśni i bedzie okej. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak nikt nie czyta, jak nikt nie czyta?
    Mam wyrzuty sumienia, ze nie czytam regularnie, ale jednak jestem ja! Byłoby szkoda gdybyś przestała pisać. Pokochałam twojego Harry'ego, pokochałam Verrucię [błagam, powiedz jak to się odmienia! Po za tym nie mam pamięci do imion, więc jeśli się pomyliłam, to wybacz]
    Ciekawa jestem co wyniknie z tej ich wspólnej nocy. Moze być ciekawe. A Horan jak zwykle... a to o czymś zapomina, a to nie można go obudzić. Chłopak jest specyficzny.
    Pisz, pisz, pisz. Proszę! Coraz trudniej znaleźć jakieś dobre opowiadanie, a twoje ubóstwiam!
    Mnóstwa weny życzę ;)
    + u mnie pojawiła się pewna informacja [drawn dream]

    OdpowiedzUsuń
  9. jest dla kogo pisać :D
    zawsze jest :)
    opowiadania jest bardzo wciągające ( przeczytałam je chyba w 2 godziny :P )
    czekam na dziewiąty rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja czytam, pisz <3

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga